***Demi***
Skończyłam
wypełniać papiery i postanowiłam zmienić username na Twitterze.
- Co tam
porabiasz? – Louis oparł głowę o moje ramię i splótł nasze palce, gdy ja patrzyłam
na ekran swojej komórki.
- Mam zamiar
zmienić username.
- Na...?
- @ddlovato.
- czemu
akurat tak? – zmarszczył brwi.
- Demetria
Devonne Lovato.
- A nie
lepiej brzmiałoby Demetria Devonne Tomlinson? – zarumieniłam się i spuściłam
głowę. Tommo podniósł mój podbródek i poczułam jego usta na swoich.
- Słodko się
rumienisz. – uśmiechnął się.
- Nie
prawda, wyglądam wtedy okropnie.
- A
dinozaury nadal istnieją. – wywrócił oczami.
- Być może. –
zaśmiałam się wstając z łóżka i odkładając telefon na szafkę.
- Co powiesz
na spacer? – objął mnie od tyłu i pocałował w szyję.
- We dwoje?
- Mhm. –
zamruczał cały czas nie odrywając się od mojej szyi.
- Z
przyjemnością.
- Świetnie.
– puścił mnie. – Za piętnaście minut na dole.
- Ok. –
powiedziałam, gdy już wychodził. przebrałam się i zeszłam do salonu.
Na dole
byli wszyscy, oprócz mojego chłopaka.
- Wybierasz
się gdzieś? – zapytał siedzący na kanapie Zayn.
- Na spacer…
- Ze mną. –
dokończył Lou stając obok mnie.
- W takim
razie do zobaczenia. – uśmiechnął się Malik, co oczywiście niemal od razu
odwzajemniłam.
- Pa,
chłopaki! – krzyknęliśmy już wychodząc z domu. Mam nadzieję, że to będzie udany
spacer.
***Louis***
Szliśmy
powoli, w ciszy. Nie była ona krępująca, wręcz przeciwnie. Miła. Dobrze czasem
oderwać się od tego zgiełku i spokojnie pospacerować. Chciałem złapać ją za
rękę, ale bałem się, że nie będzie tego chciała. W końcu są tutaj obcy ludzie. Wszyscy
by się dowiedzieli o naszym związku. Co prawda i tak miałem o tym powiedzieć, o
tym w wywiadzie, ale może woli tego jeszcze nie ujawniać? Widocznie widziała,
że się waham, bo wzięła moją rękę i lekko ją uścisnęła. Szeroko się
uśmiechnąłem i szliśmy dalej.
- Kocham
cię. – szepnąłem jej do ucha i pocałowałem zaraz nad jego płatkiem.
- Ja ciebie bardziej.
- Zrobiłaś
to.
- Co?
-
Powiedziałaś, że mnie kochasz. - Zatrzymaliśmy się i ją pocałowałem, co ona
odwzajemniła. Oplotłem rękami jej biodra i przysunąłem bliżej siebie.
Uśmiechnęła się. Nie wiem, ile minęło. Pięć, dziesięć, może piętnaście minut,
zanim się od siebie odsunęliśmy. Spojrzałem w jej piękne, brązowe oczy jeszcze
raz pocałowałem, tym razem delikatnie. Gdy skończyliśmy objąłem ją ramieniem, a
ona od razu się we mnie wtuliła.
- O mój
boże, to on! – usłyszałem za sobą, jednak to zignorowałem.
- To mój
przyszły mąż!
- Louis! –
wtedy odwróciłem i uśmiech zagościł na mojej twarzy. Zobaczyłem małą grupkę
dziewczyn. Moje Directioners. – Możemy się na chwilę zatrzymać?
- Pewnie. –
pocałowała mój policzek i odeszła jakieś dwadzieścia metrów ode mnie.
- Cześć,
dziewczyny. Co tam u was?
- Kochamy
cię.
- Jesteś
najlepszy.
- Wyjdziesz
za mnie? – to są rzeczy, które słyszę na co dzień, ale za każdym razem robi mi
się ciepło w środku. Podpisałem kartki i porobiłem sobie z nimi zdjęcia. Miałem
już iść do Demi, ale zobaczyłem, że jej nigdzie nie ma. Co się stało? Naprawdę
się przestraszyłem.
***Demi***
Nie czułam
zazdrości kiedy Tomlinson robił sobie zdjęcie z ładną blondynką. Wiem, że kocha
tylko mnie.
- To ty
przyszłaś z Louisem? – za mną stała niewysoka dziewczyna, z czarnymi włosami.
- Tak. Coś
się stało? – ciepło się uśmiechnęłam.
- Zostaw go
w spokoju. Myślisz, że jak się z nim prześpisz to zrobisz karierę? To grubo się
mylisz. Może on jest zaślepiony miłością, ale ja nie. Wszystko widzę. Jesteś
zwykłą, tanią dziwką. – powiedziała. Łzy napłynęły mi do oczu, jednak
wiedziałam, że nie mogę tu płakać. – Co? Jeszcze będziesz tu ryczała? To ci nie
pomoże. Powiem to ostatni raz. Odpierdol się od niego. – odeszła, a ja szybko
skierowałam się do domu. To jest jedna z najgorszych rzeczy, jakie usłyszałam. Jak
już dotarłam pobiegłam do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam
głośno płakać. Nawet się nie spostrzegłam gdy ktoś położył się obok mnie.
- Nie płacz.
– przemówił bardzo dobrze znany mi głos. – Nie warto.
- Zayn… -
wtuliłam się w niego.
- Cichutko.
– słyszałam, że sam ledwo powstrzymywał łzy. – Co się stało?
- Louis, on…
- załamał mi się głos.
- Co zrobił?
Zabiję go.
- On nic.
Spotkaliśmy fanki i jedna z nich powiedziała, że mam go zostawić w spokoju, bo nie
załatwię sobie kariery, jeśli się z nim prześpię. I nazwała mnie… - wiedziałam,
że jak to usłyszy mocno się wkurzy.
- Jak?
- Nazwała
mnie dziwką. – po jego policzku spłynęła łza, jednak się ogarnął i mocniej mnie
przytulił.
- Zayn… -
szepnęłam.
- Hm? –
mruknął pytająco.
- Dlaczego płaczesz?
- Bo płacze
najważniejsza osoba w moim życiu. – musiałam mocno się wysilić, żeby go
usłyszeć.
- Proszę,
nie zaczynaj. – wiedziałam, że tym go ranię. Ale tak będzie lepiej. Dla
wszystkich.
- Nie martw
się. Nie mam zamiaru cię pocałować. – smutno się zaśmiał. – Wybrałaś jego i ja
to szanuję. Najważniejsze jest, żebyś była szczęśliwa.
- A twoje
szczęście?
- Ja jestem
na drugim miejscu.
- Nie
prawda. Twoje szczęście jest tak samo ważne.
- Tak w
ogóle to gdzie jest Louis? – odsunął mnie od siebie i zmarszczył brwi. Chyba
chciał skończyć ten temat, zresztą ja też.
- Pewnie
jeszcze z fankami.
- Już
lepiej? – odezwał się po chwili ciszy.
- Tak,
dziękuję.
- Nie
przejmuj się tym. Wiesz kim jestem dla niektórych?
- Kim?
-
Terrorystą. - odparł smutno.
- Jak? Przecież jesteś taki miły i kochany. – pocałowałam go w
policzek. Już chciał odpowiedzieć, ale jego telefon zaczął dzwonić.
- Halo? - głos po drugiej stronie powiedział, coś, czego ja nie zrozumiałam. - Tak, jest tutaj. Bezpieczna. - rozłączył się.
- Kto to był?
- Lou. Martwi się. Niedługo będzie.
- Ok. - westchnęłam.
- Mam jeszcze z tobą zostać?
- Nie musisz i tak dużo zrobiłeś. Dziękuję. - puścił mi oczko i już po chwili byłam sama.
Wzięłam Pierwszą część "Słodkich Kłamstewek" i zaczęłam czytać.
Wyobraź sobie wakacje kilka lat temu., między siódmą, a ósmą klasą. Jesteś opalona, bo cały czas wylegujesz się na kamiennym brzegu basenu, masz na sobie nowe dresy marki Juicy (pamiętasz, jak wszyscy je nosili?), a w głowie ci tylko chłopak z innej podstawówki, w którym zabujałaś się i którego imienia nie wymienimy, ale powiemy tylko, że pakuje dżinsy w sklepie Ambercrombie w centrum fandlowym. Jesz płatki czekoladowe, dokładnie tak, jak lubisz - rozciapane w chudym mleku - i widzisz twarz dziewczyny na zdjęciu w gazecie. ZAGINĘŁA. Jest ładna - pewnie ładniejsza od ciebie - i ma w oczach coś zadziornego. Myślisz sobie: "Hmm, może ona też lubi płatki rozciapane w mleku". I założyłabyś się, że i ona uważałaby tego chłopaka z Ambercrombie za ciacho. Zastanawiasz się, jak ktoś tak... no cóż, tak podobny do ciebie mógł zaginąć. Wydawało ci się, że w rubryce "Poszukiwani" kończą tylko uczestniczki konkursów piękności. Okazuje się, że nie tylko.*
Usłyszałam pukanie.
- Proszę. - powiedziałam, na tyle głośno by ktoś po drugiej stronie usłyszał i zamknęłam książkę.
- Wszystko dobrze? - drzwi otworzyły się, a zza nich wyjrzała głowa zmartwionego Louisa.
- Tak. Wejdź. - zrobiłam mu miejsce na łóżku, by mógł usiąść.
- Co się stało?
- Nic wielkiego.
- Na pewno?
- Tak, na pewno. - porozmawialiśmy jeszcze piętnaście minut, gdy...
- Obiad! - Hazza uznał, że tym razem to on będzie gotował, bo "i tak już dużo robię w tym domu". Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Posiłek spędziliśmy w przyjemnej atmosferze. Rozmawialiśmy o tym, kiedy odniesiemy papiery do urzędu. W końcu kiedyś trzeba będzie to zrobić. Skończyłam jeść, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Otworzę. - powiedziałam do pozostałej szóstki chłopaków i poszłam w stronę dźwięku. Uchyliłam brązowy prostokąt i zobaczyłam ładną, drobną brunetkę.
- Cześć, jestem Eleanor. Jest Louis?
~~*~~
* fragment książki "Pretty Little Lirias: Kłamczuchy".
Cześć!
Udało mi się to napisać na działce. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam i jakoś da się to przeczytać.
I jest jeszcze jedna sprawa! Ostatnio zauważyłam, że PRZESTALIŚCIE KOMENTOWAĆ. Pierwsze rozdziały miały po 4-6 komentarzy, a ostatni tylko 1, więc...
2 komentarze = następny rozdział