sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 13 - Zmiany

KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORA
***Demi***
- Nie wygląda to aż tak źle. - mówiłam bardziej do siebie.
- A skąd to wiesz?
- Kiedyś chciałam zostać pielęgniarką.
- I co się stało?
- Okaleczanie się stało.
- Przepraszam. - spuścił wzrok.
- Nic się nie stało. - cały czas podziwiał podłogę. - Spójrz na mnie. - lekko go pocałowałam i wróciłam do oglądania jego łuku brwiowego. - Nie trzeba będzie szyć. Chyba. - ostatnie słowo dodałam po chwili namysłu. Opatrzyłam ranę i zeszłam z jego kolan. Powędrowaliśmy na dół trzymając się za ręce.
- Nieźle go sprałeś, stary. - Justin przybił z Louisem żółwika. - Należało mu się. - I wtedy sobie przypomniałam.

Gdy Josh go uderzył od razu upadł na ziemię, jednak szybko się podniósł i oddał mu ze zdwojoną siłą. Tym razem to Smith się zatoczył i wylądował na zimnym podłożu. Momentalnie przewrócił się tak, że leżał na plecach, więc Lou wpadł na jakże genialny pomysł. Usiadł na nim i zaczął go okładać pięściami po twarzy, jednak po chwili role się zamieniły. Dopiero wtedy odzyskałam umiejętność trzeźwego myślenia i podbiegłam do chłopaków. Próbowałam ich rozdzielić, ale Josh skutecznie mnie odepchnął. Gdyby nie reszta na pewno bym upadła.
- Nie waż się dotykać mojej dziewczyny! - odwróciliśmy głowy w kierunku, z którego dobiegały te słowa. Wszystko działo się jak na początku. W pewnej chwili zobaczyłam czerwoną ciecz, przez co pisnęłam. W tym samym momencie Harry i Justin do niego podbiegli, a Zayn, Liam i Niall zaprowadzili do domu, żebym na to nie patrzyła.

- Trochę mi go szkoda. - spuściłam wzrok, mimo wszystko się o to obwiniałam.
- Czemu? - Zayn był naprawdę zdezorientowany.
- No wiesz... - podrapałam się w głowę. - Louis złamał mu nos.
- I bardzo dobrze. Nikt nie będzie podnosił ręki na moją ulubioną kuzynkę. - uśmiechnęłam się, jednak po chwili zastanowienia coś sobie uświadomiłam.
- Co? Hazza, przecież ja jestem twoją jedyną kuzynką. - uświadomiłam mu.
- Ale to nie znaczy, że nie ulubioną. - uroczo się uśmiechnął.
- Ok, niech ci będzie. - podniosłam ręce do góry w geście obrony, robiąc przy tym śmieszną minę. Usłyszałam cichy chichot, więc sama nie wytrzymałam i zrobiłam to samo. Po jakimś czasie usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać jakąś durną komedię romantyczną. Okazała się jeszcze bardziej nudna, niż myślałam, szybko oddaliśmy się rozmowie. Justin spojrzał na zegarek.
- Jest 16.00, co wy na to, żeby pojechać do studia i coś nagrać?
- Tak, tak, tak! - byli bardzo chętni, żeby zobaczyć jak to oni mówili 'Najlepszą piosenkarkę na świecie w akcji.'
- A co ty na to, kochanie? - zapytał mnie Bieber, przez co mój chłopak spojrzał na niego, jakby chciał go zabić.
- Wiesz... - podrapałam się w tył głowy.
- Oj, no weź.
- Nie, chyba sobie odpuszczę. - przeciągnęłam ostatnią literę w pierwszym słowie.
- Ok, to idziemy! - Louis przerzucił mnie sobie przez ramię, a ja zaczęłam go lekko bić w plecy, żeby mnie puścił. Niestety nie przyniosło to, żadnego skutku. Chwilę później siedzieliśmy w samochodzie, w drodze do studia.
- Masz jakieś piosenki?
- Coś tam mam.
- W takim razie spróbujemy dzisiaj nagrać jedną albo dwie piosenki.
- No dobra. - przez resztę drogi nikt się nie odezwał. Po upływie piętnastu minut stałam już przed miejscem, gdzie nagrywa się muzykę. Weszłam i zobaczyłam... Ushera. Mimo, że przyjaźnię się z Jusem dwa lata nigdy go nie spotkałam.
- Siema, Raymond.
- Siema, Bieber. - przybił z nim 'męską piątkę.' - A kto to? - spojrzał na mnie.
- Demi Williams. - podałam mu rękę.
- A więc to jest ta słynna Demi, o której mi tak dużo mówiłeś? - uniósł jedną brew.
- Tak, właśnie tak. - uśmiechnął się, przez co zobaczyłam jego równe, białe zęby.
- Z tego, co wiem masz niesamowity talent.
- To się jeszcze okaże. - jeszcze chwilkę porozmawialiśmy. Czarnoskóry mężczyzna zaprowadził mnie do studia i pokazał co i jak. Może to dziwne, ale bardzo się denerwowałam, pierwszy raz robiłam coś takiego. Po nagraniu przesłuchaliśmy to i było naprawdę dobrze. Wszyscy zaczęli mi gratulować.
- Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? - Usher podszedł do mnie pokazując aparat fotograficzny.
- Pewnie, to dla mnie zaszczyt. - uśmiechnęłam się, co niemal od razu odwzajemnił. Podał przedmiot Louisowi, który przez cały czas się szczerzył od ucha do ucha. Oddał piosenkarzowi aparat.
- Dzięki, dzisiaj wrzucę na Twittera. - przytulił mnie. - Masz szansę na naprawdę ogromną karierę, ale musisz mieć pseudonim. - nie wiedziałam o co chodzi, chyba to zobaczył. - Masz za długie nazwisko. Na razie jesteś znana jako 'kuzynka Harry'ego z One Direction'. Musimy to zmienić.
- Nikt o tym nie wie, ale ja... myślałam o zmianie nazwiska. - bardzo się zdziwili, a najbardziej mój kuzyn. - Nie chcę mieć nic wspólnego z przeszłością. Teraz jestem znana jako 'kuzynka Harry'ego z One Direction', a później będę znana jako 'niezrównoważona psychicznie ćpunka'.
- Masz rację. - Styles zastanowił się chwilę. - Tylko co?
- A może Demetria Mendler?
- Nie, nie pasuje do ciebie.
- No to... Devonne Black?
- Nie.
- Mam! - w pewnym momencie wykrzyczał Lou wstając z kanapy, na której wcześniej usiedliśmy. - Demi Lovato.
- To jest... całkiem niezłe. - przytuliłam go. - Kocham cię, Tomlinson. - pocałowałam go.
- Ja ciebie też, Lovato.
- Podoba mi się. Jutro jadę do urzędu i zmienię nazwisko. A na razie muszę to zrobić z username na Twitterze. - mówiąc to wyjęłam telefon i zrobiłam to. Jeszcze jakiś czas pogadaliśmy i musieliśmy już jechać do domu. Gdy dotarliśmy poszłam do swojego pokoju i weszłam na Twittera. Dotrzymał słowa. Zobaczyłam moje zdjęcie z nim z dopiskiem Thank You, @ddlovato. Be the next big star. You have an amazing voice. Zaczęłam piszczeć i skakać po pokoju.
- Co się stało? - przybiegł zdyszany Malik. Widać, że zmęczył się biegiem.
- Widzisz to? - pokazałam mu rzecz, którą się wcześniej tak jarałam.
- Gratulacje, młoda. - uśmiechnął się i mocno mnie przytulił. Pogadaliśmy i musiał się położyć, bo było już późno. - Słodkich snów.
- Śpij dobrze. - odpowiedziałam. Gdy wyszedł przebrałam się i położyłam spać. Byłam naprawdę zmęczona. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zgasiłam lampkę nocną, która stała na małej szafce przy łóżku.
- Dobranoc! - krzyknęłam tak, żeby każdy słyszał, otrzymałam odpowiedź od każdego i odpłynęłam do krainy snów.
~~*~~
Witajcie!
Strasznie przepraszam, że tak późno. Ale sami wiecie jak to jest... zakupy na obóz i tak dalej.
No w każdym razie wiem, że rozdział jest nudny, ale obiecuję, że w następnym coś będzie się działo.
Bardzo proszę o komentarze - strasznie mnie motywują.

Dziękuję, Kocham Was ♥

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 12 - Zazdrość

KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORA
~~*~~
***Demi***
Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi szybko do nich podbiegłam i otworzyłam drzwi. Gdy zobaczyłam Josha od razu mocno go przytuliłam. Zaśmiał się i po chwili pocałował mnie w policzek.
- Dems, jak żyjesz?
- Całkiem nieźle.
- A ja dzisiaj czytałem pisemko dla nastolatek. - wyciągnął zza siebie przedmiot. Otworzyłam szeroko oczy. "Demi Williams (kuzynka Harry'ego z 1D) razem z 1D i Justinem Bieberem odwiedziła Timberline Knolls - ośrodek w którym leczyła problemy psychiczne." i dodano zdjęcie, gdy wychodziłam z samochodu.
- Kurwa! - krzyknęłam na cały głos. - od razu oczy wszystkich były skierowane na mnie. - Co? - zapytałam głupio, jakbym nie wiedziała o co chodzi.
- Wiesz, że nie lubię, jak przeklinasz. - mój kochany kuzyn skarcił mnie wzrokiem.
- Ok, przepraszam. - wywróciłam oczami. - Ale to już jest lekka przesada. - pokazałam domownikom pismo. Louis po chwili miał je w swoich rękach.
***Louis***
Trzymając gazetę wybuchłem gniewem.
- Jakie kurwa problemy psychiczne? - krzyczałem. - Ja pierdole! Nie jest pierwsza, nie ostatnia!
- Lou. - szepnęła moja dziewczyna. - Przestań. - gdy poczułem jej dłoń na ramieniu trochę się uspokoiłem.
- Przepraszam, ale oni nie mają prawa tak o tobie mówić. Zaraz się tym zajmę.
- Zostaw. Zrobimy to jutro, dobrze?
- Nie… - chciałem coś powiedzieć, jednak wiedziałem, że z nią nie wygram. Westchnąłem. – Niech ci będzie, ale robię to tylko dla ciebie! – gdy to usłyszała zaśmiała się.
- Ok. Chodź. – pociągnęła naszego gościa za rękę. On usiadł na fotelu, natomiast Demi na kanapie. Postanowiłem wykorzystać sytuację. Posadziłem swój seksowny tyłek obok dziewczyny i objąłem ją ramieniem. Niemal od razu się we mnie wtuliła. 1:0 dla Tommo.
- Jak się masz, Josh? - uśmiechnąłem się złośliwie.
- Mogłoby być lepiej. A ty?
- Wyśmienicie.
- Lou, daj spokój. - Williams szepnęła mi do ucha i ścisnęła rękę. - Co wy na to, żeby zagrać w butelkę? - wszyscy się zgodzili, najmniej chętny był Pan Zazdrośnik, jednak po namowach jedynej w tym domu dziewczyny się zgodził.
- Potrzebujemy butelki.
- No wow, bystrzacho. - żartobliwie odgryzłem się Horankowi.
- Poczekajcie chwilę. - brunetka zniknęła na górze i po chwili wróciła z pustym pojemnikiem. Wziąłem przedmiot do ręki.
- Szklana butelka po Pepsi?
- No, a na co to wygląda?
- Ale... skąd? - Harry wyrwał mi to, co trzymałem w ręce.
- Nie mówiłam wam, że byłam na Węgrzech?
- Chyba ci to umknęło. - rzucił sarkastycznie Bad Boy.
- Aha. W takim razie byłam na Węgrzech. - wszyscy zachichotali.
- Ok, siadamy w kółeczku. - wykonaliśmy jej zadanie. - Kto kręci pierwszy?
- Ja! - podniosłem rękę. Po około minucie rzecz kręciła się po podłodze. Wypadło na Justina.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie. - Bieber dumnie wypiął pierś, na znak odwagi.
- Ok. - chwilę się zastanowiłem. - Jakie jest twoje największe marzenie?
- Chciałbym mieć takie dołecki jak Hally. - dotknął policzków Styles'a mówiąc dziecięcym głosem. Wszyscy, łącznie z ciemnym blondynem wybuchli śmiechem.
- Dobra, teraz ja kręcę. - rzucił gdy skończyliśmy się tarzać po podłodze. Szyjka wskazała... mnie.
- Co kurwa?! - Loczek krzycząc uniósł lewą brew.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie.
- Za co kochasz tą o to tutaj dziewoję? - wskazał dłonią na moją dziewczynę, która lekko się zarumieniła opuszczając głowę na dół.
- Więc... - wziąłem głęboki wdech. - Kocham ją za to, jaka jest, nigdy nie udaje nikogo innego. Przeszła wiele i jest naprawdę silną kobietą, nie wstydzi się swoich błędów. Ja po prostu... - chwilę się zawahałem. - Kocham ją nawet za to, że oddycha. - spojrzałem w jej oczy.
***Demi***
- Więc... - wziął głęboki wdech. - Kocham ją za to, jaka jest, nigdy nie udaje nikogo innego. Przeszła wiele i jest naprawdę silną kobietą, nie wstydzi się swoich błędów. Ja po prostu... - chwilę się zawahał, pewnie bał się mojej reakcji. - Kocham ją nawet za to, że oddycha. - spojrzał w moje oczy. Poczułam, jak do moich oczu cisnął się łzy, szczęścia, żeby nie było wątpliwości. Mocno go przytuliłam.
- Aww. - to właśnie usłyszałam od reszty, był jeden wyjątek. Josh. Nie rozumiem go. Okej, zakochał się we mnie, ale to było wieki temu. Jeszcze dinozaury po Ziemi chodziły. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Niallera.
- Ej, jesteście słodcy i w ogóle, ale nie chcę spędzić całej nocy gapiąc się na was. - wywróciłam oczami, z niechęcią oderwałam się od Tomlinsona i wyjrzałam przez okno.
- Ej, zobaczcie! - jak mała dziewczynka wskazałam na prostokąt przez który widać było niebo. - Spadające gwiazdy. - szybko wybiegłam przed dom nie zważając na to, że o tej porze dnia nie jest zbyt ciepło.
- Chcę, żeby nic się nie zmieniło. Żeby było tak już zawsze. - wyszeptałam do siebie, jakieś pół minuty przed tym jak reszta do mnie dołączyła. Lou objął mnie ramieniem, zamknął oczy i widać było, że myśli nad życzeniem. Gdy otworzył oczy obdarzył mnie słodkim buziakiem i promiennym uśmiechem. Wzdrygnęłam się z zimna, co nie umknęło uwadze bruneta. Szybko ściągnął swoją kurtkę, którą wcześniej miał na swoich ramionach i założył na mnie.
- Kocie, ja nie... - jak zwykle nie pozwoliła mi dokończyć, bo zamknął mi usta pocałunkiem.
- Oj, patrz jakie piękne gwiazdy. - wskazał palcem na niebo. Objął mnie od tyłu i usłyszałam jego szept przy moim uchu.
- Pomyślałaś życzenie? - pokiwałam twierdząco głową.
- A jakie?
- Jeśli ci powiem, to się nie spełni.
- Wierzysz w takie zabobony? - jego zdziwienie było bardzo widoczne.
- A ty wierzysz w to, że spadająca gwiazda może spełnić marzenia?
- Tak.
- Wierzysz w takie zabobony? - zaczęłam udawać jego głos. Chyba średnio mi to wyszło, bo zaczął uroczo chichotać.
- Nie używaj moich słów przeciwko mnie. - pogroził mi palcem.
- Tak jest, panie Tomlinson. - zasalutowałam. Znowu usłyszałam śmiech mojego chłopaka.
- Z czego się tak śmiejesz? - mój kuzyn podszedł do mnie.
- Nie wiem, ja próbowałam być poważna. - zrobiłam smutną minkę.
- Oj, skarbie... - otarł dłońmi policzki po których leciały łzy ze śmiechu, jak się uspokoił mocno mnie przytulił.
- Tomlinson, możemy pogadać? - usłyszeliśmy donośny głos Smitha.
- Pewnie, co jest?
- Ona jest moja! - pięść Josha z impetem uderzyła Louisa w twarz. - Zawsze była!
~~*~~
Witajcie!
Przepraszam, że tak późno, ale mam strasznie dużo rzeczy na głowie! Nie wiem, kiedy pojawi się następny. Nie mogę Wam niczego obiecać.
Bardzo proszę o komentarze, strasznie mnie motywują.

Dziękuję, Kocham Was ♥

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 11 - Timberline Knolls

***Demi***
Stałam przed wejściem do ośrodka.
- Boję się, cholernie się boję. – szepnęłam.
- Nie masz czego. Ja zawsze jestem przy tobie. – Lou mocno mnie przytulił.
- Trzeba już iść. Będzie dobrze. – Justin poklepał mnie po ramieniu i wszedł do środka. Podobnie zrobiła reszta. Ja weszłam ostatnia. Gdy weszłam na salę zobaczyłam około piętnastu ludzi. W różnym wieku. Przypomniało mi się, co czułam gdy znalazłam się tu pierwszy raz. Strach. Tak, to było to uczucie.
- Czas zaczynać. – powiedział jeden z lekarzy.
- Ok, już idę. – blado się uśmiechnęłam. Weszłam na scenę. Ci wszyscy ludzie potrzebowali pomocy, a ja zamierzałam się jakoś przyczynić do ich wyzdrowienia. Wzięłam głęboki wdech. – Cześć, jestem Demi Williams. – pomachałam im. – Pewnie nie wiecie, po co tu jestem. Chciałabym wam opowiedzieć moją historię. – ogarnęłam wzrokiem pacjentów. Ich twarze wyrażały zainteresowanie. – Już gdy miałam cztery lata patrzyłam na swój brzuszek i myślałam: „Ciekawe, czy kiedyś będziesz płaski”, w szkole podstawowej na ścianie w damskiej toalecie był napis „Nienawidzimy Demi”, podpisali się prawie wszyscy uczniowie. W pewnym momencie było to nie do zniesienia, uwierzyłam im w te wszystkie rzeczy, które o mnie mówili. Chciałam się jakoś ukarać, więc zaczęłam się okaleczać. Miałam wtedy jedenaście lat. Przestałam jeść, a jeśli już coś zjadłam szłam do łazienki, żeby zwymiotować. Gdy miałam około szesnastu lat zaczęłam zadawać się z nieodpowiednim towarzystwem, od razu wiązało się to z narkotykami. W naszej paczce była taka dziewczyna, Alex Welch. Jak byłam na haju pobiłam ją.
Teraz bardzo tego żałuję, bo byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Załamałam się, nie miałam już do kogo zadzwonić po heroinie, żeby się wyżalić. Justin Bieber. Kojarzycie go, nie? – wszyscy pokiwali głowami. – On uratował mi życie. Pewnie bym się zaćpała. A może bym się wykrwawiła. Tego nie da się przewidzieć. Jus dał mi nadzieję na lepsze jutro. Zaczęłam spędzać z nim coraz więcej czasu, po jakimś czasie zostaliśmy przyjaciółmi. Najlepszymi. – odwróciłam głowę w stronę kulis. Wszyscy płakali. Znowu przekręciłam głowę, by patrzeć na ludzi siedzących przede mną. – Gdyby nie on nie poszłabym na leczenie, nie poradziłabym sobie. Pamiętajcie, nie jesteście sami.
Zawsze jest ktoś, kto was wesprze i będzie z wami do końca. Ja też miałam kogoś takiego, po prostu duma nie pozwoliła mi do niego zadzwonić. Nie popełnijcie tego samego błędu, co ja, bo nie warto. Naprawdę. Teraz jestem silna i nie poddam się. Wiecie jakie jest moje motto? „Stay Strong”. – Pokazałam moje nadgarstki. – Gdy robiłam ten tatuaż słowo „Strong” bolało bardziej. Cały czas zastanawiam się dlaczego. W każdym razie, gdy już stąd wyjdziecie nie będzie łatwiej. Będziecie z tym walczyć każdego dnia, ale nie poddacie się. Ja wam na to nie pozwolę. Oczywiście macie wybór.
Możecie przyjąć pomoc i zmienić swoje życie lub kontynuować to, i je zniszczyć. Ja wybrałam to pierwszą opcję i jestem z tego zadowolona. Naprawdę, nie będziecie żałować. Mam do was prośbę: gdy stąd wyjdę weźmiecie telefony i zadzwonicie do rodziców, rodzeństwa, przyjaciół lub kogo tylko chcecie. – Ich wyraz twarzy zmienił się. Teraz patrzyli na mnie, jakbym zwariowała. – Wiem, co czujecie. Nienawidzicie tych lekarzy, miałam tak samo. Jednak po jakimś czasie, gdy będziecie już zdrowi przestaniecie to czuć. Wręcz przeciwnie, będziecie im wdzięczni. Na sam koniec chciałabym wam coś zaśpiewać. Mam nadzieję, że się nie obrazicie. Napisałam tą piosenkę, gdy byłam w ośrodku. - Wzięłam gitarę i zaczęłam grać, po chwili dołączyłam głos. Po skończonym show usłyszałam oklaski. – Dziękuję. Do wszystkich kobiet tutaj: jesteście piękne. – zeszłam ze sceny, wtuliłam się w Justina i od razu wybuchłam płaczem. 
- Ja tak bardzo chcę im pomóc, a nie mogę nic zrobić.
- Cichutko, zrobiłaś bardzo dobrą rzecz. Naprawdę im pomogłaś, może zrozumieją, że ci ludzie robią to dla nich. – gładził mnie po plecach.
- Dziękuję. – usłyszałam za sobą, odwróciłam się i zobaczyłam lekarza, który pomagał mi, gdy tutaj byłam. – Wydaje mi się, że zrobiłaś najlepszą rzecz dla nich, jaką tylko mogłaś, Demi.
- To ja dziękuję, że mogłam tu być. Naprawdę, dziękuję. Za wszystko. – przytuliłam mężczyznę. – Myślę, że będziemy się już zbierać, nic tu po nas.
- Ok, ale nie zapominaj, że zawsze możesz nas odwiedzić. – uśmiechnął się
- Będę pamiętać. – odwzajemniłam ten gest, wzięłam Louisa za rękę i poszłam do auta. Jak siedziałam w środku poczułam, że zrobiłam coś dobrego, teraz nareszcie poczułam się szczęśliwa. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na chłopaków. – Kocham was, wiecie?
- Wiemy, a wiesz, że my też cię kochamy?
- Wiem. – utknęliśmy w grupowym uścisku. Gdy już mogłam oddychać spojrzałam na zegarek – Jest 14.00, co robimy przez resztę dnia? – w tym momencie zadzwonił mój telefon. Nie znałam numeru.
- Halo? – odebrałam.
- Cześć, Demi. Tu Josh.
- O, cześć. Co tam?
- Nic specjalnego, a tam?
- Też. Co dzisiaj robisz?
- Nudzę się z chłopakami. A czemu pytasz?
- Pomyślałem, że może się spotkamy.
- Pewnie. U nas?
- Ok, za…
- Godzinę? – przerwałam mu.
- W takim razie do zobaczenia za godzinę. – wydaje mi się, że się uśmiechnął, pożegnaliśmy się i zakończyłam rozmowę.
***Louis***
Gdy Demi rozmawiała przez telefon zacząłem się zastanawiać nad wizytą w ośrodku. To niesamowite, że opowiedziała o tym wszystkim obcym ludziom, ja chyba bym tak nie potrafił. Jestem dumny, że to właśnie ona jest moją dziewczyną. Jak wróciła była bardzo uśmiechnięta i rozpromieniona.
- Co się stało? – uniosłem brwi.
- Josh przychodzi do nas za godzinę. Mam nadzieję, że się nie obrazicie. - poczułem zazdrość, przecież ostatnio on ewidentnie próbował ją poderwać. Teraz nie uda mu się tak łatwo. Trzeba jakoś pokazać mu, że jest zajęta, tylko jak? Po chwili namysłu wpadłem na wręcz genialny plan. Nie może się nie udać. Szeroko się uśmiechnąłem, objąłem moją dziewczynę ramieniem i pocałowałem w czoło. – Czemu jesteś taki uśmiechnięty?
- Bo mam ciebie. – pocałowałem ją.
- Wiesz, że jesteś słodki, prawda?
- Teraz już tak. – gdy to usłyszała uroczo się zaśmiała. Przyjrzałem jej się. – Boże, jak ja cię kocham taką.
- Jaką?
- Taką moją uroczą kruszynkę. – zarumieniła się, więc, żeby dodać jej trochę otuchy ją pocałowałem.
- Czy tobie się to kiedyś znudzi?
- Co? Całowanie ciebie?
- Mhm.
- Nie… - przyłożyłem moje usta do jej ust. – wydaje… - i znowu. – mi… - i kolejny raz. – się. – spojrzałem jej głęboko w oczy i zrobiłem to samo, co przed chwilą.
- Ok, może jedźmy już? – zwróciła się do chłopaków, którzy od początku nam się przyglądali. Nie odezwali się.
- Macie jakiś problem? – spojrzałem na nich.
- Nie, skąd taki głupi pomysł?
- No nie wiem… może dlatego, że patrzycie na nas jakbyśmy się tutaj pieprzyli.
- Dobra, przepraszamy. Po prostu nie często widzę moją kuzynkę obściskującą się z moim przyjacielem. – Hazza na znak niewinności podniósł obie ręce do góry. – A może na odwrót… - poplątał się. - W każdym razie wiesz o co mi chodzi.
- Tak, wiem. Ale serio już chodźmy, bo chyba nie chcemy, żeby Smith czekał, prawda? – powiedziałem do jedynej tu dziewczyny.
- Prawda, byłaby wielka szkoda. Swoją drogą strasznie się za nim stęskniłam. – zrobiła smutną minkę. Ja na to tylko przewróciłem oczami i otworzyłem drzwi auta, pozwalając tym samym Demi wsiąść, podziękowała mi szerokim uśmiechem. Potem ja znalazłem się w pojeździe, a dopiero na końcu reszta chłopaków. Spojrzałem na nią i splotłem nasze palce razem.
Spuściła wzrok i się uśmiechnęła. Gdy byliśmy już w domu Williams poszła się przebrać, a ja wziąłem sok jabłkowy i zacząłem pić. W pewnym momencie ktoś zabrał mi szklankę i zaczął robić to, co ja.
- Serio, Justin? Nie możesz sobie wziąć?
- Nie, nie mogę. A teraz uważnie mnie posłuchaj. – zbliżył się do mnie. – Jeśli ją skrzywdzisz najpierw cię wykastruję, a potem zabiję, jasne?
- Nie mam takiego zamiaru.
- Nie oszukujmy się. Ty ją kochasz po niecałym tygodniu znajomości, a przynajmniej tak twierdzisz. Jak można się w kimś zakochać po tak krótkim czasie?
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
- Tak, ale to nie to samo!
- A właśnie, że to jest identyczna sytuacja. – szeptałem. – Ona jest dla mnie wszystkim, powietrzem. Nikt jej nie skrzywdzi, już ja o to zadbam.
- Lubię cię, ale… jakby ci to powiedzieć… moim zdaniem nie jesteś chłopakiem dla niej.
- Czemu?
- Nie wiem, nie pasujecie do siebie. – wziął łyk mojego soku.
- Też cię lubię, ale jeśli chodzi o moją dziewczynę… - dałem nacisk na dwa ostatnie słowa. – … to ja chyba lepiej wiem, co jest dla niej dobre.
- Znasz ją tylko tydzień, a ja dwa lata. Co ty możesz o niej wiedzieć? Wiesz jaki jest jej ulubiony kolor? – nie odpowiedziałem. – No to może chociaż ulubiony zespół? – znów cisza. – No właśnie, tak myślałem. – podał mi już pustą szklankę i wyszedł. Właśnie sobie uświadomiłem, że to może za wcześnie. Przecież ja nic o niej nie wiem. Odpędziłem od siebie tę myśl, gdy usłyszałem pukanie do drzwi i Josha całującego Demi w policzek. Czy to normalne, że jestem o nią strasznie zazdrosny? Czas wcielić mój plan w życie.
~~*~~
Witajcie!
Jak widzicie udało mi się dodać rozdział dzisiaj. Mam nadzieję, że miło się go czytało i się nie zawiedliście. Proszę o komentarze, mam kilka spraw:
1. Chciałabym się dowiedzieć skąd macie link do tego bloga i co Was w nim zainteresowało. :))
2. Jeśli macie jakieś uwagi, co do mojego stylu pisania - piszcie! Postaram się zmienić.
3. Macie bloga, Tumblra lub cokolwiek innego czym chciałybyście się podzielić? Dawajcie linki, chętnie zobaczę! :D

Dziękuję, Kocham Was ♥

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 10 - Przepraszam

***Demi***
Spojrzałam na Tommo i wiedziałam, że to koniec naszej przyjaźni, jednak czy ja coś do niego czuję? Raz kozie śmierć, wzięłam głęboki wdech.
- Tak... - już chciał mnie pocałować. - ale, to nie znaczy, że cię kocham. Lubię cię, nawet bardzo i podobasz mi się, ale nie można tego jeszcze nazwać miłością. - zbliżył się do mnie i złączył nasze usta w pocałunku. Po chwili wtuliłam się w niego. W pewnym momencie ziewnęłam. Lou oczywiście się zaśmiał.
- Idź spać, księżniczko. - pocałował mnie - Dobranoc. - tym razem poczułam jego usta na czole.
- Dobranoc. - szepnęłam gdy zamykałam drzwi. Przebrałam się w piżamkę i położyłam na łóżko. 'Więc od dzisiaj masz chłopaka' pomyślałam i odpłynęłam w głęboki sen.
***Louis***
Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Może to za wcześnie, ale już planowałem przyszłość z Demi. Za dwadzieścia lat będziemy mieli drewniany domek nad jeziorem, psa o imieniu Max i dwójkę lub trójkę dzieci. Zszedłem na dół z uśmiechem na twarzy.
- Co się tak szczerzysz? - zaczepił mnie kuzyn mojej dziewczyny. Jak to pięknie brzmi.
- Nie, nic. - odwróciłem się w stronę Styles'a. - Wiesz co?
- Nie. Błagam, oświeć mnie.
- Masz najwspanialszą kuzynkę na świecie. - pocałowałem go w policzek.
- Jesteś zdrowy? Nic cię nie boli? Wszystko ok?- dotknął mojego czoła, by sprawdzić czy nie mam gorączki.
- Lepiej niż ok. - gestem ręki zachęcił mnie do kontynuowania. - Jutro się dowiesz. Dobranoc.
- Dobranoc. - powiedział jeszcze zdezorientowany Harry. W pokoju zacząłem skakać i tańczyć ze szczęścia. Gdy się uspokoiłem poszedłem spać.
************************************
***Demi***
Wstałam z bardzo dobrym humorem. Na samą myśl o dzisiejszej wizycie w ośrodku się uśmiechnęłam. Mam nadzieję, że uda mi się komuś pomóc. Chwilę później pokonałam grawitację i zeszłam na dół, zobaczyłam Hazzę i Bad Boya.
- Siemka, chłopaki. - pocałowałam obu w policzek.
- Siemka, dziewczyno. - zaśmiał się Styles. - A tak właściwie to o co chodzi z Louisem?
- Ale... o czym ty mówisz? - zmarszczyłam brwi.
- Wczoraj odkąd wyszedł z twojego pokoju był strasznie szczęśliwy. Nawet pocałował mnie w policzek. - ukazały się jego dołeczki.
- Aww, Larry.
- Nie, teraz jest Lemi. - ktoś objął mnie od tyłu i pocałował w policzek.
- Lemi? - Zayn uniósł lewą brew.
- Tak, Lemi. - Lou odwrócił mnie w swoją stronę i pocałował. Malik wstał i wyszedł na balkon.
- Poczekaj chwilę. - zwróciłam się do marchewkowego, pocałowałam go w policzek i poszłam za chłopakiem.
- Czego chcesz?
- O co chodzi? - położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Jeszcze pytasz? - strącił moją rękę i na mnie spojrzał. Miał łzy w oczach. - Dlaczego mi to zrobiłaś?
- Zayn, ja... - szczerze mówiąc nie wiedziałam, co powiedzieć. - przepraszam.
- Za co?
- Jesteś przeze mnie smutny, a ja nienawidzę widzieć cię smutnego. - spuściłam wzrok.
- No właśnie. Nawet nie wiesz, co zrobiłaś. - spojrzał mi w oczy. - Pamiętasz co powiedziałem ci przedwczoraj? Kocham cię. - po policzku spłynęła mu łza. - Ale to i tak już nie ważne. Wracaj do Tomlinsona, mam nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwa.
- Zayn, przecież ty masz dziewczynę. Ja tak nie potrafię. - poczułam słony płyn na moich policzkach. - Przepraszam. - wbiegłam do domu i zapukałam do pokoju Jusa.
- Wejdź. - otworzyłam drzwi. - Co tam? - od razu podbiegłam do łóżka przyjaciela i wtuliłam się w niego.
- Ej, kochanie. Co się stało?
- Wszystko jest do dupy. Chciałam jak najlepiej, a wyszło jak zawsze. - zaszlochałam.
- O czym ty mówisz? - spojrzał na mnie. - Boże, Dems. Jesteś cała opuchnięta i czerwona. - wstał, wziął chusteczki i mi je podał. Wydmuchałam nos, podczas gdy Bieber siadał na miejscu do spania. - Nie ważne kto to jest i co zrobił. Nie jest wart twoich łez. - szeptał mi do ucha. - Proszę, nie płacz. Nienawidzę tego.
- Dziękuję. - odezwałam się pierwszy raz odkąd tu jestem. - Mówiłam już kiedyś, że jesteś najlepszym przyjacielem na świecie?
- Tak, ale mów dalej.
- Jesteś kochany, zawsze potrafisz mnie pocieszyć i jesteś sobą. Kocham cię, Justin. - gdy to usłyszał po prostu mnie przytulił. Właśnie w takich chwilach człowiek zdaje sobie sprawę jak dobrze jest mieć kogoś takiego.
- Też cię kocham, Demi. - widać, że był wzruszony moimi słowami. Jeszcze nigdy nie rozmawialiśmy na poważnie. Nigdy nie mówiliśmy o uczuciach do siebie nawzajem, jednak bardzo dobrze wiedzieliśmy co i jak.
- Ej, a my dzisiaj nie jedziemy do Timberline Knolls*?
- Tak, właśnie idę się ubrać i możemy jechać. - wstałam i podeszłam do prostokąta z klamką.
- Pomóc ci?
- Nie, dziękuję. - odwróciłam się, gdy miałam wychodzić. Spojrzałam na niego. Poruszał zabawnie brwiami.
- Ok, ty nie jesteś normalny. - śmiejąc się wyszłam z pokoju, zostawiając Biebera samego. Weszłam do sypialni, a później do garderoby. Ubrałam się w krótkie dżinsy, koszulkę z krótkim rękawkiem, z nadrukiem „TheBeatles”, trampki z flagą Wielkiej Brytanii oraz popsikałam się „Someday”. Swoją drogą słodko pachniały. W każdym razie postanowiłam pójść jeszcze do salonu po żelki. Weszłam do kuchni i...
- Chłopaki, na dół! Teraz! - krzyknęłam na cały głos, chwilę później zobaczyłam całą szóstkę obok mnie.
- Co się stało? - widać, że Pan Marchewka bardzo się przejął. Wzięłam do ręki wałek, który znalazłam w szafce i zaczęłam chodzić w tą i z powrotem, bijąc się delikatnie przedmiotem w rękę.
- Ktoś zjadł żelki, a ja nie wiem kto. - przeleciałam wzrokiem wszystkich obecnych w pokoju. - Więc, albo się któryś z was przyzna, albo zacznę was torturować, co i tak skończy się tym samym. Który sposób wolicie? - nie usłyszałam odpowiedzi, więc uznałam, że będę mówiła dalej. - Ok, Horan. - wskazałam na blondyna drewnianym przedmiotem. - Co robiłeś dziś rano?
- Ja... - w jego oczach widać było strach. - ... nic takiego. Obudziłem się około 10.00, oczywiście jak to ja jeszcze trochę poleżałem, później pobrzdąkałem na gitarze i zszedłem dopiero jak nas zawołałaś.
- Powiedzmy, że ci wierzę. – następny był Zayn. - Ok, wiem, co robiłeś. – Teraz Harry. – Co tam u ciebie?
- Nic ciekawego, odpisywałem fanom na Twitterze. – Ok, on często zaraz po obudzeniu patrzy jak leci u fanów.
- A ty, Liam?
- Rozmawiałem z Danielle.
- Cały czas?
- Tak.
- Ok. - spojrzałam na Justina. – Ciebie obudziłam, więc jesteś niewinny. – A więc… Louis, powiesz nam coś ciekawego?
- Pamiętaj, że jesteś moją dziewczyną.
- Nie żyjesz. – wyszeptałam. – Nie żyjesz. – powtórzyłam już głośniej i zaczęłam go gonić.
- Kochanie, błagam! – krzyczał w biegu. – Skarbie, proszę! – w tym momencie zawrócił i zaczął się kierować w stronę mojego pokoju. Gdy do niego wbiegłam leżał na łóżku z rękami schowanymi za głową.
- I co teraz zrobisz? –uniosłam lewą brew do góry.
- Nic, poleżę sobie i poczekam, aż ty coś ze mną zrobisz. – mówiąc to dał nacisk na siódme słowo.
- Ja? – udałam zdziwioną.
- Tak, ty.
- Tak chcesz się bawić? – on tylko szeroko się uśmiechnął nie zmieniając pozycji. Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam go całować, już po chwili to ja leżałam pod nim. – Musimy jechać.
- Mhm, musimy. – oczywiście powiedział to zanim kolejny raz mnie pocałował.
- Nienawidzę cię.
- Kochasz, tylko boisz się do tego przyznać. – zaśmiał się.
- Skarbie, serio. Musimy już jechać, bo się spóźnimy.
- Ok, ale jeszcze to dokończymy.
- Niech ci będzie. – przewróciłam oczami, gdy ze mnie schodził.
- Oj, no chodź tu. – przytulił mnie. – Kocham cię, wiesz?
- Wiem. – uśmiechnęłam się. Jak schodziliśmy po schodach objął mnie ramieniem. – Dobra, chłopaki. Czas się zbierać.
- Ej, ale nie będziemy tu mieli małych Tomlinsonów? – mój kuzyn zrobił maślane oczka.
- Wiecie, bo ja … jestem w ciąży. – postanowiłam się z nich trochę pośmiać.
- I będę tatą? – mój chłopak najwidoczniej zrozumiał o co chodzi. Pokiwałam głową na potwierdzenie.
- Ale… kiedy? – widać, że wszyscy byli zdezorientowani, ale najbardziej chyba Bieber, Styles i Malik.
- Kiedy co?
- Kiedy wy… no wiesz.
- Kiedy uprawialiśmy seks?
- No, mniej więcej o to chodzi. – Hazza zrobił się cały czerwony. Pierwszy raz widzę, że się zarumienił.
- To była pierwsza noc tutaj. – Lou zabrał głos.
- Zaraz, zaraz. – Liaś zmarszczył brwi. – Przecież ciąży nie da się tak wcześnie wykryć. Wkręcacie nas! – Wszyscy się na nas rzucili i zaczęli łaskotać.
- Chłopaki! Musimy… musimy jechać! – zaczęłam płakać ze śmiechu. – Ej, ogarnijcie się! – na szczęście nie minęło długo jak przemówiłam im do rozumu i staliśmy już na podłodze.
- A tak w ogóle, to skąd wiesz kiedy można wykryć ciążę? – serio, byłam ciekawa. Skąd facet może o tym wiedzieć?
- Oglądałem „Porodówkę”. – Payne dumnie wypiął pierś.
- To co, jedziemy?
- No, chyba by się już przydało. – pierwszy raz to Jus zabrał głos. Wyszliśmy z domu, Tommo zamknął dom na klucz, wsadził go do tylnej kieszeni i usiadł w samochodzie obok mnie. Właśnie sobie uświadomiłam, że jestem w drodze do ujawnienia mojego najczarniejszego sekretu…
~~*~~
* ośrodek, w którym leczyła się Demi.

Strasznie przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale miałam poprawy i inne pierdoły. Postaram się poprawić i następny rozdział dodam za 2-3 dni.
Jesteście zadowoleni, że Demi jest z Louisem? Mam nadzieję, że jeszcze nie przestaliście czytać mojego opowiadania.

Dziękuję, Kocham Was ♥