KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORA
~~*~~
***Demi***
Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi szybko do nich podbiegłam i otworzyłam drzwi. Gdy zobaczyłam Josha od razu mocno go przytuliłam. Zaśmiał się i po chwili pocałował mnie w policzek.
- Dems, jak żyjesz?
- Całkiem nieźle.
- Całkiem nieźle.
- A ja dzisiaj czytałem pisemko dla nastolatek. - wyciągnął zza siebie przedmiot. Otworzyłam szeroko oczy. "Demi Williams (kuzynka Harry'ego z 1D) razem z 1D i Justinem Bieberem odwiedziła Timberline Knolls - ośrodek w którym leczyła problemy psychiczne." i dodano zdjęcie, gdy wychodziłam z samochodu.
- Kurwa! - krzyknęłam na cały głos. - od razu oczy wszystkich były skierowane na mnie. - Co? - zapytałam głupio, jakbym nie wiedziała o co chodzi.
- Wiesz, że nie lubię, jak przeklinasz. - mój kochany kuzyn skarcił mnie wzrokiem.
- Ok, przepraszam. - wywróciłam oczami. - Ale to już jest lekka przesada. - pokazałam domownikom pismo. Louis po chwili miał je w swoich rękach.
- Lou. - szepnęła moja dziewczyna. - Przestań. - gdy poczułem jej dłoń na ramieniu trochę się uspokoiłem.
- Kurwa! - krzyknęłam na cały głos. - od razu oczy wszystkich były skierowane na mnie. - Co? - zapytałam głupio, jakbym nie wiedziała o co chodzi.
- Wiesz, że nie lubię, jak przeklinasz. - mój kochany kuzyn skarcił mnie wzrokiem.
- Ok, przepraszam. - wywróciłam oczami. - Ale to już jest lekka przesada. - pokazałam domownikom pismo. Louis po chwili miał je w swoich rękach.
***Louis***
Trzymając gazetę wybuchłem gniewem.
- Jakie kurwa problemy psychiczne? - krzyczałem. - Ja pierdole! Nie jest pierwsza, nie ostatnia!- Lou. - szepnęła moja dziewczyna. - Przestań. - gdy poczułem jej dłoń na ramieniu trochę się uspokoiłem.
-
Przepraszam, ale oni nie mają prawa tak o tobie mówić. Zaraz się tym zajmę.
- Zostaw.
Zrobimy to jutro, dobrze?
- Nie… - chciałem coś powiedzieć, jednak wiedziałem, że z nią nie wygram. Westchnąłem. – Niech ci będzie, ale robię to tylko dla ciebie! – gdy to usłyszała zaśmiała się.
- Nie… - chciałem coś powiedzieć, jednak wiedziałem, że z nią nie wygram. Westchnąłem. – Niech ci będzie, ale robię to tylko dla ciebie! – gdy to usłyszała zaśmiała się.
- Ok. Chodź.
– pociągnęła naszego gościa za rękę. On usiadł na fotelu, natomiast Demi na
kanapie. Postanowiłem wykorzystać sytuację. Posadziłem swój seksowny tyłek obok
dziewczyny i objąłem ją ramieniem. Niemal od razu się we mnie wtuliła. 1:0 dla Tommo.
- Jak się masz, Josh? - uśmiechnąłem się złośliwie.
- Mogłoby być lepiej. A ty?
- Wyśmienicie.
- Lou, daj spokój. - Williams szepnęła mi do ucha i ścisnęła rękę. - Co wy na to, żeby zagrać w butelkę? - wszyscy się zgodzili, najmniej chętny był Pan Zazdrośnik, jednak po namowach jedynej w tym domu dziewczyny się zgodził.
- Potrzebujemy butelki.
- No wow, bystrzacho. - żartobliwie odgryzłem się Horankowi.
- Poczekajcie chwilę. - brunetka zniknęła na górze i po chwili wróciła z pustym pojemnikiem. Wziąłem przedmiot do ręki.
- Szklana butelka po Pepsi?
- No, a na co to wygląda?
- Ale... skąd? - Harry wyrwał mi to, co trzymałem w ręce.
- Nie mówiłam wam, że byłam na Węgrzech?
- Chyba ci to umknęło. - rzucił sarkastycznie Bad Boy.
- Aha. W takim razie byłam na Węgrzech. - wszyscy zachichotali.
- Ok, siadamy w kółeczku. - wykonaliśmy jej zadanie. - Kto kręci pierwszy?
- Ja! - podniosłem rękę. Po około minucie rzecz kręciła się po podłodze. Wypadło na Justina.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie. - Bieber dumnie wypiął pierś, na znak odwagi.
- Ok. - chwilę się zastanowiłem. - Jakie jest twoje największe marzenie?
- Chciałbym mieć takie dołecki jak Hally. - dotknął policzków Styles'a mówiąc dziecięcym głosem. Wszyscy, łącznie z ciemnym blondynem wybuchli śmiechem.
- Dobra, teraz ja kręcę. - rzucił gdy skończyliśmy się tarzać po podłodze. Szyjka wskazała... mnie.
- Co kurwa?! - Loczek krzycząc uniósł lewą brew.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie.
- Za co kochasz tą o to tutaj dziewoję? - wskazał dłonią na moją dziewczynę, która lekko się zarumieniła opuszczając głowę na dół.
- Więc... - wziąłem głęboki wdech. - Kocham ją za to, jaka jest, nigdy nie udaje nikogo innego. Przeszła wiele i jest naprawdę silną kobietą, nie wstydzi się swoich błędów. Ja po prostu... - chwilę się zawahałem. - Kocham ją nawet za to, że oddycha. - spojrzałem w jej oczy.
- Aww. - to właśnie usłyszałam od reszty, był jeden wyjątek. Josh. Nie rozumiem go. Okej, zakochał się we mnie, ale to było wieki temu. Jeszcze dinozaury po Ziemi chodziły. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Niallera.
- Ej, jesteście słodcy i w ogóle, ale nie chcę spędzić całej nocy gapiąc się na was. - wywróciłam oczami, z niechęcią oderwałam się od Tomlinsona i wyjrzałam przez okno.
- Ej, zobaczcie! - jak mała dziewczynka wskazałam na prostokąt przez który widać było niebo. - Spadające gwiazdy. - szybko wybiegłam przed dom nie zważając na to, że o tej porze dnia nie jest zbyt ciepło.
- Chcę, żeby nic się nie zmieniło. Żeby było tak już zawsze. - wyszeptałam do siebie, jakieś pół minuty przed tym jak reszta do mnie dołączyła. Lou objął mnie ramieniem, zamknął oczy i widać było, że myśli nad życzeniem. Gdy otworzył oczy obdarzył mnie słodkim buziakiem i promiennym uśmiechem. Wzdrygnęłam się z zimna, co nie umknęło uwadze bruneta. Szybko ściągnął swoją kurtkę, którą wcześniej miał na swoich ramionach i założył na mnie.
- Kocie, ja nie... - jak zwykle nie pozwoliła mi dokończyć, bo zamknął mi usta pocałunkiem.
- Oj, patrz jakie piękne gwiazdy. - wskazał palcem na niebo. Objął mnie od tyłu i usłyszałam jego szept przy moim uchu.
- Pomyślałaś życzenie? - pokiwałam twierdząco głową.
- A jakie?
- Jeśli ci powiem, to się nie spełni.
- Wierzysz w takie zabobony? - jego zdziwienie było bardzo widoczne.
- A ty wierzysz w to, że spadająca gwiazda może spełnić marzenia?
- Tak.
- Wierzysz w takie zabobony? - zaczęłam udawać jego głos. Chyba średnio mi to wyszło, bo zaczął uroczo chichotać.
- Nie używaj moich słów przeciwko mnie. - pogroził mi palcem.
- Tak jest, panie Tomlinson. - zasalutowałam. Znowu usłyszałam śmiech mojego chłopaka.
- Z czego się tak śmiejesz? - mój kuzyn podszedł do mnie.
- Nie wiem, ja próbowałam być poważna. - zrobiłam smutną minkę.
- Oj, skarbie... - otarł dłońmi policzki po których leciały łzy ze śmiechu, jak się uspokoił mocno mnie przytulił.
- Tomlinson, możemy pogadać? - usłyszeliśmy donośny głos Smitha.
- Pewnie, co jest?
- Ona jest moja! - pięść Josha z impetem uderzyła Louisa w twarz. - Zawsze była!
Przepraszam, że tak późno, ale mam strasznie dużo rzeczy na głowie! Nie wiem, kiedy pojawi się następny. Nie mogę Wam niczego obiecać.
Bardzo proszę o komentarze, strasznie mnie motywują.
Dziękuję, Kocham Was ♥
- Jak się masz, Josh? - uśmiechnąłem się złośliwie.
- Mogłoby być lepiej. A ty?
- Wyśmienicie.
- Lou, daj spokój. - Williams szepnęła mi do ucha i ścisnęła rękę. - Co wy na to, żeby zagrać w butelkę? - wszyscy się zgodzili, najmniej chętny był Pan Zazdrośnik, jednak po namowach jedynej w tym domu dziewczyny się zgodził.
- Potrzebujemy butelki.
- No wow, bystrzacho. - żartobliwie odgryzłem się Horankowi.
- Poczekajcie chwilę. - brunetka zniknęła na górze i po chwili wróciła z pustym pojemnikiem. Wziąłem przedmiot do ręki.
- Szklana butelka po Pepsi?
- No, a na co to wygląda?
- Ale... skąd? - Harry wyrwał mi to, co trzymałem w ręce.
- Nie mówiłam wam, że byłam na Węgrzech?
- Chyba ci to umknęło. - rzucił sarkastycznie Bad Boy.
- Aha. W takim razie byłam na Węgrzech. - wszyscy zachichotali.
- Ok, siadamy w kółeczku. - wykonaliśmy jej zadanie. - Kto kręci pierwszy?
- Ja! - podniosłem rękę. Po około minucie rzecz kręciła się po podłodze. Wypadło na Justina.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie. - Bieber dumnie wypiął pierś, na znak odwagi.
- Ok. - chwilę się zastanowiłem. - Jakie jest twoje największe marzenie?
- Chciałbym mieć takie dołecki jak Hally. - dotknął policzków Styles'a mówiąc dziecięcym głosem. Wszyscy, łącznie z ciemnym blondynem wybuchli śmiechem.
- Dobra, teraz ja kręcę. - rzucił gdy skończyliśmy się tarzać po podłodze. Szyjka wskazała... mnie.
- Co kurwa?! - Loczek krzycząc uniósł lewą brew.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie.
- Za co kochasz tą o to tutaj dziewoję? - wskazał dłonią na moją dziewczynę, która lekko się zarumieniła opuszczając głowę na dół.
- Więc... - wziąłem głęboki wdech. - Kocham ją za to, jaka jest, nigdy nie udaje nikogo innego. Przeszła wiele i jest naprawdę silną kobietą, nie wstydzi się swoich błędów. Ja po prostu... - chwilę się zawahałem. - Kocham ją nawet za to, że oddycha. - spojrzałem w jej oczy.
***Demi***
- Więc... - wziął głęboki wdech. - Kocham ją za to, jaka jest, nigdy nie udaje nikogo innego. Przeszła wiele i jest naprawdę silną kobietą, nie wstydzi się swoich błędów. Ja po prostu... - chwilę się zawahał, pewnie bał się mojej reakcji. - Kocham ją nawet za to, że oddycha. - spojrzał w moje oczy. Poczułam, jak do moich oczu cisnął się łzy, szczęścia, żeby nie było wątpliwości. Mocno go przytuliłam.- Aww. - to właśnie usłyszałam od reszty, był jeden wyjątek. Josh. Nie rozumiem go. Okej, zakochał się we mnie, ale to było wieki temu. Jeszcze dinozaury po Ziemi chodziły. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Niallera.
- Ej, jesteście słodcy i w ogóle, ale nie chcę spędzić całej nocy gapiąc się na was. - wywróciłam oczami, z niechęcią oderwałam się od Tomlinsona i wyjrzałam przez okno.
- Ej, zobaczcie! - jak mała dziewczynka wskazałam na prostokąt przez który widać było niebo. - Spadające gwiazdy. - szybko wybiegłam przed dom nie zważając na to, że o tej porze dnia nie jest zbyt ciepło.
- Chcę, żeby nic się nie zmieniło. Żeby było tak już zawsze. - wyszeptałam do siebie, jakieś pół minuty przed tym jak reszta do mnie dołączyła. Lou objął mnie ramieniem, zamknął oczy i widać było, że myśli nad życzeniem. Gdy otworzył oczy obdarzył mnie słodkim buziakiem i promiennym uśmiechem. Wzdrygnęłam się z zimna, co nie umknęło uwadze bruneta. Szybko ściągnął swoją kurtkę, którą wcześniej miał na swoich ramionach i założył na mnie.
- Kocie, ja nie... - jak zwykle nie pozwoliła mi dokończyć, bo zamknął mi usta pocałunkiem.
- Oj, patrz jakie piękne gwiazdy. - wskazał palcem na niebo. Objął mnie od tyłu i usłyszałam jego szept przy moim uchu.
- Pomyślałaś życzenie? - pokiwałam twierdząco głową.
- A jakie?
- Jeśli ci powiem, to się nie spełni.
- Wierzysz w takie zabobony? - jego zdziwienie było bardzo widoczne.
- A ty wierzysz w to, że spadająca gwiazda może spełnić marzenia?
- Tak.
- Wierzysz w takie zabobony? - zaczęłam udawać jego głos. Chyba średnio mi to wyszło, bo zaczął uroczo chichotać.
- Nie używaj moich słów przeciwko mnie. - pogroził mi palcem.
- Tak jest, panie Tomlinson. - zasalutowałam. Znowu usłyszałam śmiech mojego chłopaka.
- Z czego się tak śmiejesz? - mój kuzyn podszedł do mnie.
- Nie wiem, ja próbowałam być poważna. - zrobiłam smutną minkę.
- Oj, skarbie... - otarł dłońmi policzki po których leciały łzy ze śmiechu, jak się uspokoił mocno mnie przytulił.
- Tomlinson, możemy pogadać? - usłyszeliśmy donośny głos Smitha.
- Pewnie, co jest?
- Ona jest moja! - pięść Josha z impetem uderzyła Louisa w twarz. - Zawsze była!
~~*~~
Witajcie!Przepraszam, że tak późno, ale mam strasznie dużo rzeczy na głowie! Nie wiem, kiedy pojawi się następny. Nie mogę Wam niczego obiecać.
Bardzo proszę o komentarze, strasznie mnie motywują.
Dziękuję, Kocham Was ♥
Świetny, jak zawsze!
OdpowiedzUsuńMoja reakcja na końcówkę ":O"
Uu ale akcja :D nie mogę sie doczekać następnego. Musiałaś tak zakonczyc? Ehh
OdpowiedzUsuńCudny rozdzial ;*
Pozdrawiam ;*
Ale exxtra !!!!!! CUDNIE...
OdpowiedzUsuńNN !!!!! Proszęęę... Matko to jest exxxtra :*
OdpowiedzUsuńDawaj nn !!!
OdpowiedzUsuń