***Demi***
Spojrzałam
na Tommo i wiedziałam, że to koniec naszej przyjaźni, jednak czy ja coś do
niego czuję? Raz kozie śmierć, wzięłam głęboki wdech.
- Tak... -
już chciał mnie pocałować. - ale, to nie znaczy, że cię kocham. Lubię cię,
nawet bardzo i podobasz mi się, ale nie można tego jeszcze nazwać miłością. -
zbliżył się do mnie i złączył nasze usta w pocałunku. Po chwili wtuliłam się w
niego. W pewnym momencie ziewnęłam. Lou oczywiście się zaśmiał.
- Idź spać,
księżniczko. - pocałował mnie - Dobranoc. - tym razem poczułam jego usta na
czole.
- Dobranoc.
- szepnęłam gdy zamykałam drzwi. Przebrałam się w piżamkę i położyłam na łóżko.
'Więc od dzisiaj masz chłopaka' pomyślałam i odpłynęłam w głęboki sen.
***Louis***
Byłem
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Może to za wcześnie, ale już
planowałem przyszłość z Demi. Za dwadzieścia lat będziemy mieli drewniany domek
nad jeziorem, psa o imieniu Max i dwójkę lub trójkę dzieci. Zszedłem na dół z
uśmiechem na twarzy.
- Co się tak
szczerzysz? - zaczepił mnie kuzyn mojej dziewczyny. Jak to pięknie brzmi.
- Nie, nic.
- odwróciłem się w stronę Styles'a. - Wiesz co?
- Nie. Błagam,
oświeć mnie.
- Masz
najwspanialszą kuzynkę na świecie. - pocałowałem go w policzek.
- Jesteś
zdrowy? Nic cię nie boli? Wszystko ok?- dotknął mojego czoła, by sprawdzić czy
nie mam gorączki.
- Lepiej niż
ok. - gestem ręki zachęcił mnie do kontynuowania. - Jutro się dowiesz.
Dobranoc.
- Dobranoc.
- powiedział jeszcze zdezorientowany Harry. W pokoju zacząłem skakać i tańczyć
ze szczęścia. Gdy się uspokoiłem poszedłem spać.
************************************
***Demi***
Wstałam z
bardzo dobrym humorem. Na samą myśl o dzisiejszej wizycie w ośrodku się
uśmiechnęłam. Mam nadzieję, że uda mi się komuś pomóc. Chwilę później pokonałam
grawitację i zeszłam na dół, zobaczyłam Hazzę i Bad Boya.
- Siemka,
chłopaki. - pocałowałam obu w policzek.
- Siemka,
dziewczyno. - zaśmiał się Styles. - A tak właściwie to o co chodzi z Louisem?
- Ale... o
czym ty mówisz? - zmarszczyłam brwi.
- Wczoraj
odkąd wyszedł z twojego pokoju był strasznie szczęśliwy. Nawet pocałował mnie w
policzek. - ukazały się jego dołeczki.
- Aww,
Larry.
- Nie, teraz
jest Lemi. - ktoś objął mnie od tyłu i pocałował w policzek.
- Lemi? -
Zayn uniósł lewą brew.
- Tak, Lemi.
- Lou odwrócił mnie w swoją stronę i pocałował. Malik wstał i wyszedł na
balkon.
- Poczekaj
chwilę. - zwróciłam się do marchewkowego, pocałowałam go w policzek i poszłam
za chłopakiem.
- Czego
chcesz?
- O co
chodzi? - położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Jeszcze
pytasz? - strącił moją rękę i na mnie spojrzał. Miał łzy w oczach. - Dlaczego
mi to zrobiłaś?
- Zayn,
ja... - szczerze mówiąc nie wiedziałam, co powiedzieć. - przepraszam.
- Za co?
- Jesteś
przeze mnie smutny, a ja nienawidzę widzieć cię smutnego. - spuściłam wzrok.
- No
właśnie. Nawet nie wiesz, co zrobiłaś. - spojrzał mi w oczy. - Pamiętasz co
powiedziałem ci przedwczoraj? Kocham cię. - po policzku spłynęła mu łza. - Ale
to i tak już nie ważne. Wracaj do Tomlinsona, mam nadzieję, że będziesz z nim
szczęśliwa.
- Zayn,
przecież ty masz dziewczynę. Ja tak nie potrafię. - poczułam słony płyn na
moich policzkach. - Przepraszam. - wbiegłam do domu i zapukałam do pokoju Jusa.
- Wejdź. -
otworzyłam drzwi. - Co tam? - od razu podbiegłam do łóżka przyjaciela i
wtuliłam się w niego.
- Ej,
kochanie. Co się stało?
- Wszystko
jest do dupy. Chciałam jak najlepiej, a wyszło jak zawsze. - zaszlochałam.
- O czym ty
mówisz? - spojrzał na mnie. - Boże, Dems. Jesteś cała opuchnięta i czerwona. -
wstał, wziął chusteczki i mi je podał. Wydmuchałam nos, podczas gdy Bieber
siadał na miejscu do spania. - Nie ważne kto to jest i co zrobił. Nie jest wart
twoich łez. - szeptał mi do ucha. - Proszę, nie płacz. Nienawidzę tego.
- Dziękuję.
- odezwałam się pierwszy raz odkąd tu jestem. - Mówiłam już kiedyś, że jesteś
najlepszym przyjacielem na świecie?
- Tak, ale
mów dalej.
- Jesteś
kochany, zawsze potrafisz mnie pocieszyć i jesteś sobą. Kocham cię, Justin. -
gdy to usłyszał po prostu mnie przytulił. Właśnie w takich chwilach człowiek
zdaje sobie sprawę jak dobrze jest mieć kogoś takiego.
- Też cię
kocham, Demi. - widać, że był wzruszony moimi słowami. Jeszcze nigdy nie
rozmawialiśmy na poważnie. Nigdy nie mówiliśmy o uczuciach do siebie nawzajem,
jednak bardzo dobrze wiedzieliśmy co i jak.
- Ej, a my
dzisiaj nie jedziemy do Timberline Knolls*?
- Tak,
właśnie idę się ubrać i możemy jechać. - wstałam i podeszłam do prostokąta z
klamką.
- Pomóc ci?
- Nie,
dziękuję. - odwróciłam się, gdy miałam wychodzić. Spojrzałam na niego. Poruszał
zabawnie brwiami.
- Ok, ty nie jesteś normalny. - śmiejąc się wyszłam z pokoju, zostawiając Biebera samego. Weszłam do sypialni, a później do garderoby. Ubrałam się w krótkie dżinsy, koszulkę z krótkim rękawkiem, z nadrukiem „TheBeatles”, trampki z flagą Wielkiej Brytanii oraz popsikałam się „Someday”. Swoją drogą słodko pachniały. W każdym razie postanowiłam pójść jeszcze do salonu po żelki. Weszłam do kuchni i...
- Ok, ty nie jesteś normalny. - śmiejąc się wyszłam z pokoju, zostawiając Biebera samego. Weszłam do sypialni, a później do garderoby. Ubrałam się w krótkie dżinsy, koszulkę z krótkim rękawkiem, z nadrukiem „TheBeatles”, trampki z flagą Wielkiej Brytanii oraz popsikałam się „Someday”. Swoją drogą słodko pachniały. W każdym razie postanowiłam pójść jeszcze do salonu po żelki. Weszłam do kuchni i...
- Chłopaki,
na dół! Teraz! - krzyknęłam na cały głos, chwilę później zobaczyłam całą
szóstkę obok mnie.
- Co się
stało? - widać, że Pan Marchewka bardzo się przejął. Wzięłam do ręki wałek,
który znalazłam w szafce i zaczęłam chodzić w tą i z powrotem, bijąc się
delikatnie przedmiotem w rękę.
- Ktoś zjadł
żelki, a ja nie wiem kto. - przeleciałam wzrokiem wszystkich obecnych w pokoju.
- Więc, albo się któryś z was przyzna, albo zacznę was torturować, co i tak
skończy się tym samym. Który sposób wolicie? - nie usłyszałam odpowiedzi, więc
uznałam, że będę mówiła dalej. - Ok, Horan. - wskazałam na blondyna drewnianym
przedmiotem. - Co robiłeś dziś rano?
- Ja... - w
jego oczach widać było strach. - ... nic takiego. Obudziłem się około 10.00,
oczywiście jak to ja jeszcze trochę poleżałem, później pobrzdąkałem na gitarze
i zszedłem dopiero jak nas zawołałaś.
- Powiedzmy,
że ci wierzę. – następny był Zayn. - Ok, wiem, co robiłeś. – Teraz Harry. – Co
tam u ciebie?
- Nic
ciekawego, odpisywałem fanom na Twitterze. – Ok, on często zaraz po obudzeniu
patrzy jak leci u fanów.
- A ty,
Liam?
-
Rozmawiałem z Danielle.
- Cały czas?
- Tak.
- Ok. -
spojrzałam na Justina. – Ciebie obudziłam, więc jesteś niewinny. – A więc…
Louis, powiesz nam coś ciekawego?
- Pamiętaj,
że jesteś moją dziewczyną.
- Nie
żyjesz. – wyszeptałam. – Nie żyjesz. – powtórzyłam już głośniej i zaczęłam go
gonić.
- Kochanie,
błagam! – krzyczał w biegu. – Skarbie, proszę! – w tym momencie zawrócił i
zaczął się kierować w stronę mojego pokoju. Gdy do niego wbiegłam leżał na
łóżku z rękami schowanymi za głową.
- I co teraz
zrobisz? –uniosłam lewą brew do góry.
- Nic,
poleżę sobie i poczekam, aż ty coś ze mną zrobisz. – mówiąc to dał nacisk na
siódme słowo.
- Ja? –
udałam zdziwioną.
- Tak, ty.
- Tak chcesz
się bawić? – on tylko szeroko się uśmiechnął nie zmieniając pozycji. Podeszłam
do łóżka i usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam go całować, już po chwili to ja
leżałam pod nim. – Musimy jechać.
- Mhm,
musimy. – oczywiście powiedział to zanim kolejny raz mnie pocałował.
- Nienawidzę
cię.
- Kochasz,
tylko boisz się do tego przyznać. – zaśmiał się.
- Skarbie,
serio. Musimy już jechać, bo się spóźnimy.
- Ok, ale jeszcze
to dokończymy.
- Niech ci
będzie. – przewróciłam oczami, gdy ze mnie schodził.
- Oj, no
chodź tu. – przytulił mnie. – Kocham cię, wiesz?
- Wiem. –
uśmiechnęłam się. Jak schodziliśmy po schodach objął mnie ramieniem. – Dobra,
chłopaki. Czas się zbierać.
- Ej, ale
nie będziemy tu mieli małych Tomlinsonów? – mój kuzyn zrobił maślane oczka.
- Wiecie, bo
ja … jestem w ciąży. – postanowiłam się z nich trochę pośmiać.
- I będę
tatą? – mój chłopak najwidoczniej zrozumiał o co chodzi. Pokiwałam głową na
potwierdzenie.
- Ale…
kiedy? – widać, że wszyscy byli zdezorientowani, ale najbardziej chyba Bieber, Styles
i Malik.
- Kiedy co?
- Kiedy wy… no
wiesz.
- Kiedy
uprawialiśmy seks?
- No, mniej
więcej o to chodzi. – Hazza zrobił się cały czerwony. Pierwszy raz widzę, że
się zarumienił.
- To była
pierwsza noc tutaj. – Lou zabrał głos.
- Zaraz,
zaraz. – Liaś zmarszczył brwi. – Przecież ciąży nie da się tak wcześnie wykryć.
Wkręcacie nas! – Wszyscy się na nas rzucili i zaczęli łaskotać.
- Chłopaki!
Musimy… musimy jechać! – zaczęłam płakać ze śmiechu. – Ej, ogarnijcie się! – na
szczęście nie minęło długo jak przemówiłam im do rozumu i staliśmy już na
podłodze.
- A tak w
ogóle, to skąd wiesz kiedy można wykryć ciążę? – serio, byłam ciekawa. Skąd
facet może o tym wiedzieć?
- Oglądałem
„Porodówkę”. – Payne dumnie wypiął pierś.
- To co,
jedziemy?
- No, chyba
by się już przydało. – pierwszy raz to Jus zabrał głos. Wyszliśmy z domu, Tommo
zamknął dom na klucz, wsadził go do tylnej kieszeni i usiadł w samochodzie obok
mnie. Właśnie sobie uświadomiłam, że jestem w drodze do ujawnienia mojego
najczarniejszego sekretu…
~~*~~
* ośrodek, w którym leczyła się Demi.Strasznie przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale miałam poprawy i inne pierdoły. Postaram się poprawić i następny rozdział dodam za 2-3 dni.
Jesteście zadowoleni, że Demi jest z Louisem? Mam nadzieję, że jeszcze nie przestaliście czytać mojego opowiadania.
Dziękuję, Kocham Was ♥
Tak, do cholery, ludzie czytają tego bloga!
OdpowiedzUsuńAle rozdział świetny...
Omg... świetny rozdział. Nie ładnie tak wkręcać kolegów ze jest sie w ciąży :D oj nie ładnie. Cudowny rozdzial. Fajnie ze Demi jest z Lou. :)
OdpowiedzUsuńTak swoją drogą to podziwiam Demi... tyle przeszla a wydala juz czwartą plyte. ;)
Pozdrawiam ;*
Świetny rozdział !! Choć wolała bym żeby była z Zaynem, ale i tak boski! :*
OdpowiedzUsuńSuper ze jest z Lou .. :**
OdpowiedzUsuń