niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 10 - Przepraszam

***Demi***
Spojrzałam na Tommo i wiedziałam, że to koniec naszej przyjaźni, jednak czy ja coś do niego czuję? Raz kozie śmierć, wzięłam głęboki wdech.
- Tak... - już chciał mnie pocałować. - ale, to nie znaczy, że cię kocham. Lubię cię, nawet bardzo i podobasz mi się, ale nie można tego jeszcze nazwać miłością. - zbliżył się do mnie i złączył nasze usta w pocałunku. Po chwili wtuliłam się w niego. W pewnym momencie ziewnęłam. Lou oczywiście się zaśmiał.
- Idź spać, księżniczko. - pocałował mnie - Dobranoc. - tym razem poczułam jego usta na czole.
- Dobranoc. - szepnęłam gdy zamykałam drzwi. Przebrałam się w piżamkę i położyłam na łóżko. 'Więc od dzisiaj masz chłopaka' pomyślałam i odpłynęłam w głęboki sen.
***Louis***
Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Może to za wcześnie, ale już planowałem przyszłość z Demi. Za dwadzieścia lat będziemy mieli drewniany domek nad jeziorem, psa o imieniu Max i dwójkę lub trójkę dzieci. Zszedłem na dół z uśmiechem na twarzy.
- Co się tak szczerzysz? - zaczepił mnie kuzyn mojej dziewczyny. Jak to pięknie brzmi.
- Nie, nic. - odwróciłem się w stronę Styles'a. - Wiesz co?
- Nie. Błagam, oświeć mnie.
- Masz najwspanialszą kuzynkę na świecie. - pocałowałem go w policzek.
- Jesteś zdrowy? Nic cię nie boli? Wszystko ok?- dotknął mojego czoła, by sprawdzić czy nie mam gorączki.
- Lepiej niż ok. - gestem ręki zachęcił mnie do kontynuowania. - Jutro się dowiesz. Dobranoc.
- Dobranoc. - powiedział jeszcze zdezorientowany Harry. W pokoju zacząłem skakać i tańczyć ze szczęścia. Gdy się uspokoiłem poszedłem spać.
************************************
***Demi***
Wstałam z bardzo dobrym humorem. Na samą myśl o dzisiejszej wizycie w ośrodku się uśmiechnęłam. Mam nadzieję, że uda mi się komuś pomóc. Chwilę później pokonałam grawitację i zeszłam na dół, zobaczyłam Hazzę i Bad Boya.
- Siemka, chłopaki. - pocałowałam obu w policzek.
- Siemka, dziewczyno. - zaśmiał się Styles. - A tak właściwie to o co chodzi z Louisem?
- Ale... o czym ty mówisz? - zmarszczyłam brwi.
- Wczoraj odkąd wyszedł z twojego pokoju był strasznie szczęśliwy. Nawet pocałował mnie w policzek. - ukazały się jego dołeczki.
- Aww, Larry.
- Nie, teraz jest Lemi. - ktoś objął mnie od tyłu i pocałował w policzek.
- Lemi? - Zayn uniósł lewą brew.
- Tak, Lemi. - Lou odwrócił mnie w swoją stronę i pocałował. Malik wstał i wyszedł na balkon.
- Poczekaj chwilę. - zwróciłam się do marchewkowego, pocałowałam go w policzek i poszłam za chłopakiem.
- Czego chcesz?
- O co chodzi? - położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Jeszcze pytasz? - strącił moją rękę i na mnie spojrzał. Miał łzy w oczach. - Dlaczego mi to zrobiłaś?
- Zayn, ja... - szczerze mówiąc nie wiedziałam, co powiedzieć. - przepraszam.
- Za co?
- Jesteś przeze mnie smutny, a ja nienawidzę widzieć cię smutnego. - spuściłam wzrok.
- No właśnie. Nawet nie wiesz, co zrobiłaś. - spojrzał mi w oczy. - Pamiętasz co powiedziałem ci przedwczoraj? Kocham cię. - po policzku spłynęła mu łza. - Ale to i tak już nie ważne. Wracaj do Tomlinsona, mam nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwa.
- Zayn, przecież ty masz dziewczynę. Ja tak nie potrafię. - poczułam słony płyn na moich policzkach. - Przepraszam. - wbiegłam do domu i zapukałam do pokoju Jusa.
- Wejdź. - otworzyłam drzwi. - Co tam? - od razu podbiegłam do łóżka przyjaciela i wtuliłam się w niego.
- Ej, kochanie. Co się stało?
- Wszystko jest do dupy. Chciałam jak najlepiej, a wyszło jak zawsze. - zaszlochałam.
- O czym ty mówisz? - spojrzał na mnie. - Boże, Dems. Jesteś cała opuchnięta i czerwona. - wstał, wziął chusteczki i mi je podał. Wydmuchałam nos, podczas gdy Bieber siadał na miejscu do spania. - Nie ważne kto to jest i co zrobił. Nie jest wart twoich łez. - szeptał mi do ucha. - Proszę, nie płacz. Nienawidzę tego.
- Dziękuję. - odezwałam się pierwszy raz odkąd tu jestem. - Mówiłam już kiedyś, że jesteś najlepszym przyjacielem na świecie?
- Tak, ale mów dalej.
- Jesteś kochany, zawsze potrafisz mnie pocieszyć i jesteś sobą. Kocham cię, Justin. - gdy to usłyszał po prostu mnie przytulił. Właśnie w takich chwilach człowiek zdaje sobie sprawę jak dobrze jest mieć kogoś takiego.
- Też cię kocham, Demi. - widać, że był wzruszony moimi słowami. Jeszcze nigdy nie rozmawialiśmy na poważnie. Nigdy nie mówiliśmy o uczuciach do siebie nawzajem, jednak bardzo dobrze wiedzieliśmy co i jak.
- Ej, a my dzisiaj nie jedziemy do Timberline Knolls*?
- Tak, właśnie idę się ubrać i możemy jechać. - wstałam i podeszłam do prostokąta z klamką.
- Pomóc ci?
- Nie, dziękuję. - odwróciłam się, gdy miałam wychodzić. Spojrzałam na niego. Poruszał zabawnie brwiami.
- Ok, ty nie jesteś normalny. - śmiejąc się wyszłam z pokoju, zostawiając Biebera samego. Weszłam do sypialni, a później do garderoby. Ubrałam się w krótkie dżinsy, koszulkę z krótkim rękawkiem, z nadrukiem „TheBeatles”, trampki z flagą Wielkiej Brytanii oraz popsikałam się „Someday”. Swoją drogą słodko pachniały. W każdym razie postanowiłam pójść jeszcze do salonu po żelki. Weszłam do kuchni i...
- Chłopaki, na dół! Teraz! - krzyknęłam na cały głos, chwilę później zobaczyłam całą szóstkę obok mnie.
- Co się stało? - widać, że Pan Marchewka bardzo się przejął. Wzięłam do ręki wałek, który znalazłam w szafce i zaczęłam chodzić w tą i z powrotem, bijąc się delikatnie przedmiotem w rękę.
- Ktoś zjadł żelki, a ja nie wiem kto. - przeleciałam wzrokiem wszystkich obecnych w pokoju. - Więc, albo się któryś z was przyzna, albo zacznę was torturować, co i tak skończy się tym samym. Który sposób wolicie? - nie usłyszałam odpowiedzi, więc uznałam, że będę mówiła dalej. - Ok, Horan. - wskazałam na blondyna drewnianym przedmiotem. - Co robiłeś dziś rano?
- Ja... - w jego oczach widać było strach. - ... nic takiego. Obudziłem się około 10.00, oczywiście jak to ja jeszcze trochę poleżałem, później pobrzdąkałem na gitarze i zszedłem dopiero jak nas zawołałaś.
- Powiedzmy, że ci wierzę. – następny był Zayn. - Ok, wiem, co robiłeś. – Teraz Harry. – Co tam u ciebie?
- Nic ciekawego, odpisywałem fanom na Twitterze. – Ok, on często zaraz po obudzeniu patrzy jak leci u fanów.
- A ty, Liam?
- Rozmawiałem z Danielle.
- Cały czas?
- Tak.
- Ok. - spojrzałam na Justina. – Ciebie obudziłam, więc jesteś niewinny. – A więc… Louis, powiesz nam coś ciekawego?
- Pamiętaj, że jesteś moją dziewczyną.
- Nie żyjesz. – wyszeptałam. – Nie żyjesz. – powtórzyłam już głośniej i zaczęłam go gonić.
- Kochanie, błagam! – krzyczał w biegu. – Skarbie, proszę! – w tym momencie zawrócił i zaczął się kierować w stronę mojego pokoju. Gdy do niego wbiegłam leżał na łóżku z rękami schowanymi za głową.
- I co teraz zrobisz? –uniosłam lewą brew do góry.
- Nic, poleżę sobie i poczekam, aż ty coś ze mną zrobisz. – mówiąc to dał nacisk na siódme słowo.
- Ja? – udałam zdziwioną.
- Tak, ty.
- Tak chcesz się bawić? – on tylko szeroko się uśmiechnął nie zmieniając pozycji. Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam go całować, już po chwili to ja leżałam pod nim. – Musimy jechać.
- Mhm, musimy. – oczywiście powiedział to zanim kolejny raz mnie pocałował.
- Nienawidzę cię.
- Kochasz, tylko boisz się do tego przyznać. – zaśmiał się.
- Skarbie, serio. Musimy już jechać, bo się spóźnimy.
- Ok, ale jeszcze to dokończymy.
- Niech ci będzie. – przewróciłam oczami, gdy ze mnie schodził.
- Oj, no chodź tu. – przytulił mnie. – Kocham cię, wiesz?
- Wiem. – uśmiechnęłam się. Jak schodziliśmy po schodach objął mnie ramieniem. – Dobra, chłopaki. Czas się zbierać.
- Ej, ale nie będziemy tu mieli małych Tomlinsonów? – mój kuzyn zrobił maślane oczka.
- Wiecie, bo ja … jestem w ciąży. – postanowiłam się z nich trochę pośmiać.
- I będę tatą? – mój chłopak najwidoczniej zrozumiał o co chodzi. Pokiwałam głową na potwierdzenie.
- Ale… kiedy? – widać, że wszyscy byli zdezorientowani, ale najbardziej chyba Bieber, Styles i Malik.
- Kiedy co?
- Kiedy wy… no wiesz.
- Kiedy uprawialiśmy seks?
- No, mniej więcej o to chodzi. – Hazza zrobił się cały czerwony. Pierwszy raz widzę, że się zarumienił.
- To była pierwsza noc tutaj. – Lou zabrał głos.
- Zaraz, zaraz. – Liaś zmarszczył brwi. – Przecież ciąży nie da się tak wcześnie wykryć. Wkręcacie nas! – Wszyscy się na nas rzucili i zaczęli łaskotać.
- Chłopaki! Musimy… musimy jechać! – zaczęłam płakać ze śmiechu. – Ej, ogarnijcie się! – na szczęście nie minęło długo jak przemówiłam im do rozumu i staliśmy już na podłodze.
- A tak w ogóle, to skąd wiesz kiedy można wykryć ciążę? – serio, byłam ciekawa. Skąd facet może o tym wiedzieć?
- Oglądałem „Porodówkę”. – Payne dumnie wypiął pierś.
- To co, jedziemy?
- No, chyba by się już przydało. – pierwszy raz to Jus zabrał głos. Wyszliśmy z domu, Tommo zamknął dom na klucz, wsadził go do tylnej kieszeni i usiadł w samochodzie obok mnie. Właśnie sobie uświadomiłam, że jestem w drodze do ujawnienia mojego najczarniejszego sekretu…
~~*~~
* ośrodek, w którym leczyła się Demi.

Strasznie przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale miałam poprawy i inne pierdoły. Postaram się poprawić i następny rozdział dodam za 2-3 dni.
Jesteście zadowoleni, że Demi jest z Louisem? Mam nadzieję, że jeszcze nie przestaliście czytać mojego opowiadania.

Dziękuję, Kocham Was ♥

4 komentarze:

  1. Tak, do cholery, ludzie czytają tego bloga!
    Ale rozdział świetny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg... świetny rozdział. Nie ładnie tak wkręcać kolegów ze jest sie w ciąży :D oj nie ładnie. Cudowny rozdzial. Fajnie ze Demi jest z Lou. :)
    Tak swoją drogą to podziwiam Demi... tyle przeszla a wydala juz czwartą plyte. ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział !! Choć wolała bym żeby była z Zaynem, ale i tak boski! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ze jest z Lou .. :**

    OdpowiedzUsuń