środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 11 - Timberline Knolls

***Demi***
Stałam przed wejściem do ośrodka.
- Boję się, cholernie się boję. – szepnęłam.
- Nie masz czego. Ja zawsze jestem przy tobie. – Lou mocno mnie przytulił.
- Trzeba już iść. Będzie dobrze. – Justin poklepał mnie po ramieniu i wszedł do środka. Podobnie zrobiła reszta. Ja weszłam ostatnia. Gdy weszłam na salę zobaczyłam około piętnastu ludzi. W różnym wieku. Przypomniało mi się, co czułam gdy znalazłam się tu pierwszy raz. Strach. Tak, to było to uczucie.
- Czas zaczynać. – powiedział jeden z lekarzy.
- Ok, już idę. – blado się uśmiechnęłam. Weszłam na scenę. Ci wszyscy ludzie potrzebowali pomocy, a ja zamierzałam się jakoś przyczynić do ich wyzdrowienia. Wzięłam głęboki wdech. – Cześć, jestem Demi Williams. – pomachałam im. – Pewnie nie wiecie, po co tu jestem. Chciałabym wam opowiedzieć moją historię. – ogarnęłam wzrokiem pacjentów. Ich twarze wyrażały zainteresowanie. – Już gdy miałam cztery lata patrzyłam na swój brzuszek i myślałam: „Ciekawe, czy kiedyś będziesz płaski”, w szkole podstawowej na ścianie w damskiej toalecie był napis „Nienawidzimy Demi”, podpisali się prawie wszyscy uczniowie. W pewnym momencie było to nie do zniesienia, uwierzyłam im w te wszystkie rzeczy, które o mnie mówili. Chciałam się jakoś ukarać, więc zaczęłam się okaleczać. Miałam wtedy jedenaście lat. Przestałam jeść, a jeśli już coś zjadłam szłam do łazienki, żeby zwymiotować. Gdy miałam około szesnastu lat zaczęłam zadawać się z nieodpowiednim towarzystwem, od razu wiązało się to z narkotykami. W naszej paczce była taka dziewczyna, Alex Welch. Jak byłam na haju pobiłam ją.
Teraz bardzo tego żałuję, bo byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Załamałam się, nie miałam już do kogo zadzwonić po heroinie, żeby się wyżalić. Justin Bieber. Kojarzycie go, nie? – wszyscy pokiwali głowami. – On uratował mi życie. Pewnie bym się zaćpała. A może bym się wykrwawiła. Tego nie da się przewidzieć. Jus dał mi nadzieję na lepsze jutro. Zaczęłam spędzać z nim coraz więcej czasu, po jakimś czasie zostaliśmy przyjaciółmi. Najlepszymi. – odwróciłam głowę w stronę kulis. Wszyscy płakali. Znowu przekręciłam głowę, by patrzeć na ludzi siedzących przede mną. – Gdyby nie on nie poszłabym na leczenie, nie poradziłabym sobie. Pamiętajcie, nie jesteście sami.
Zawsze jest ktoś, kto was wesprze i będzie z wami do końca. Ja też miałam kogoś takiego, po prostu duma nie pozwoliła mi do niego zadzwonić. Nie popełnijcie tego samego błędu, co ja, bo nie warto. Naprawdę. Teraz jestem silna i nie poddam się. Wiecie jakie jest moje motto? „Stay Strong”. – Pokazałam moje nadgarstki. – Gdy robiłam ten tatuaż słowo „Strong” bolało bardziej. Cały czas zastanawiam się dlaczego. W każdym razie, gdy już stąd wyjdziecie nie będzie łatwiej. Będziecie z tym walczyć każdego dnia, ale nie poddacie się. Ja wam na to nie pozwolę. Oczywiście macie wybór.
Możecie przyjąć pomoc i zmienić swoje życie lub kontynuować to, i je zniszczyć. Ja wybrałam to pierwszą opcję i jestem z tego zadowolona. Naprawdę, nie będziecie żałować. Mam do was prośbę: gdy stąd wyjdę weźmiecie telefony i zadzwonicie do rodziców, rodzeństwa, przyjaciół lub kogo tylko chcecie. – Ich wyraz twarzy zmienił się. Teraz patrzyli na mnie, jakbym zwariowała. – Wiem, co czujecie. Nienawidzicie tych lekarzy, miałam tak samo. Jednak po jakimś czasie, gdy będziecie już zdrowi przestaniecie to czuć. Wręcz przeciwnie, będziecie im wdzięczni. Na sam koniec chciałabym wam coś zaśpiewać. Mam nadzieję, że się nie obrazicie. Napisałam tą piosenkę, gdy byłam w ośrodku. - Wzięłam gitarę i zaczęłam grać, po chwili dołączyłam głos. Po skończonym show usłyszałam oklaski. – Dziękuję. Do wszystkich kobiet tutaj: jesteście piękne. – zeszłam ze sceny, wtuliłam się w Justina i od razu wybuchłam płaczem. 
- Ja tak bardzo chcę im pomóc, a nie mogę nic zrobić.
- Cichutko, zrobiłaś bardzo dobrą rzecz. Naprawdę im pomogłaś, może zrozumieją, że ci ludzie robią to dla nich. – gładził mnie po plecach.
- Dziękuję. – usłyszałam za sobą, odwróciłam się i zobaczyłam lekarza, który pomagał mi, gdy tutaj byłam. – Wydaje mi się, że zrobiłaś najlepszą rzecz dla nich, jaką tylko mogłaś, Demi.
- To ja dziękuję, że mogłam tu być. Naprawdę, dziękuję. Za wszystko. – przytuliłam mężczyznę. – Myślę, że będziemy się już zbierać, nic tu po nas.
- Ok, ale nie zapominaj, że zawsze możesz nas odwiedzić. – uśmiechnął się
- Będę pamiętać. – odwzajemniłam ten gest, wzięłam Louisa za rękę i poszłam do auta. Jak siedziałam w środku poczułam, że zrobiłam coś dobrego, teraz nareszcie poczułam się szczęśliwa. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na chłopaków. – Kocham was, wiecie?
- Wiemy, a wiesz, że my też cię kochamy?
- Wiem. – utknęliśmy w grupowym uścisku. Gdy już mogłam oddychać spojrzałam na zegarek – Jest 14.00, co robimy przez resztę dnia? – w tym momencie zadzwonił mój telefon. Nie znałam numeru.
- Halo? – odebrałam.
- Cześć, Demi. Tu Josh.
- O, cześć. Co tam?
- Nic specjalnego, a tam?
- Też. Co dzisiaj robisz?
- Nudzę się z chłopakami. A czemu pytasz?
- Pomyślałem, że może się spotkamy.
- Pewnie. U nas?
- Ok, za…
- Godzinę? – przerwałam mu.
- W takim razie do zobaczenia za godzinę. – wydaje mi się, że się uśmiechnął, pożegnaliśmy się i zakończyłam rozmowę.
***Louis***
Gdy Demi rozmawiała przez telefon zacząłem się zastanawiać nad wizytą w ośrodku. To niesamowite, że opowiedziała o tym wszystkim obcym ludziom, ja chyba bym tak nie potrafił. Jestem dumny, że to właśnie ona jest moją dziewczyną. Jak wróciła była bardzo uśmiechnięta i rozpromieniona.
- Co się stało? – uniosłem brwi.
- Josh przychodzi do nas za godzinę. Mam nadzieję, że się nie obrazicie. - poczułem zazdrość, przecież ostatnio on ewidentnie próbował ją poderwać. Teraz nie uda mu się tak łatwo. Trzeba jakoś pokazać mu, że jest zajęta, tylko jak? Po chwili namysłu wpadłem na wręcz genialny plan. Nie może się nie udać. Szeroko się uśmiechnąłem, objąłem moją dziewczynę ramieniem i pocałowałem w czoło. – Czemu jesteś taki uśmiechnięty?
- Bo mam ciebie. – pocałowałem ją.
- Wiesz, że jesteś słodki, prawda?
- Teraz już tak. – gdy to usłyszała uroczo się zaśmiała. Przyjrzałem jej się. – Boże, jak ja cię kocham taką.
- Jaką?
- Taką moją uroczą kruszynkę. – zarumieniła się, więc, żeby dodać jej trochę otuchy ją pocałowałem.
- Czy tobie się to kiedyś znudzi?
- Co? Całowanie ciebie?
- Mhm.
- Nie… - przyłożyłem moje usta do jej ust. – wydaje… - i znowu. – mi… - i kolejny raz. – się. – spojrzałem jej głęboko w oczy i zrobiłem to samo, co przed chwilą.
- Ok, może jedźmy już? – zwróciła się do chłopaków, którzy od początku nam się przyglądali. Nie odezwali się.
- Macie jakiś problem? – spojrzałem na nich.
- Nie, skąd taki głupi pomysł?
- No nie wiem… może dlatego, że patrzycie na nas jakbyśmy się tutaj pieprzyli.
- Dobra, przepraszamy. Po prostu nie często widzę moją kuzynkę obściskującą się z moim przyjacielem. – Hazza na znak niewinności podniósł obie ręce do góry. – A może na odwrót… - poplątał się. - W każdym razie wiesz o co mi chodzi.
- Tak, wiem. Ale serio już chodźmy, bo chyba nie chcemy, żeby Smith czekał, prawda? – powiedziałem do jedynej tu dziewczyny.
- Prawda, byłaby wielka szkoda. Swoją drogą strasznie się za nim stęskniłam. – zrobiła smutną minkę. Ja na to tylko przewróciłem oczami i otworzyłem drzwi auta, pozwalając tym samym Demi wsiąść, podziękowała mi szerokim uśmiechem. Potem ja znalazłem się w pojeździe, a dopiero na końcu reszta chłopaków. Spojrzałem na nią i splotłem nasze palce razem.
Spuściła wzrok i się uśmiechnęła. Gdy byliśmy już w domu Williams poszła się przebrać, a ja wziąłem sok jabłkowy i zacząłem pić. W pewnym momencie ktoś zabrał mi szklankę i zaczął robić to, co ja.
- Serio, Justin? Nie możesz sobie wziąć?
- Nie, nie mogę. A teraz uważnie mnie posłuchaj. – zbliżył się do mnie. – Jeśli ją skrzywdzisz najpierw cię wykastruję, a potem zabiję, jasne?
- Nie mam takiego zamiaru.
- Nie oszukujmy się. Ty ją kochasz po niecałym tygodniu znajomości, a przynajmniej tak twierdzisz. Jak można się w kimś zakochać po tak krótkim czasie?
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
- Tak, ale to nie to samo!
- A właśnie, że to jest identyczna sytuacja. – szeptałem. – Ona jest dla mnie wszystkim, powietrzem. Nikt jej nie skrzywdzi, już ja o to zadbam.
- Lubię cię, ale… jakby ci to powiedzieć… moim zdaniem nie jesteś chłopakiem dla niej.
- Czemu?
- Nie wiem, nie pasujecie do siebie. – wziął łyk mojego soku.
- Też cię lubię, ale jeśli chodzi o moją dziewczynę… - dałem nacisk na dwa ostatnie słowa. – … to ja chyba lepiej wiem, co jest dla niej dobre.
- Znasz ją tylko tydzień, a ja dwa lata. Co ty możesz o niej wiedzieć? Wiesz jaki jest jej ulubiony kolor? – nie odpowiedziałem. – No to może chociaż ulubiony zespół? – znów cisza. – No właśnie, tak myślałem. – podał mi już pustą szklankę i wyszedł. Właśnie sobie uświadomiłem, że to może za wcześnie. Przecież ja nic o niej nie wiem. Odpędziłem od siebie tę myśl, gdy usłyszałem pukanie do drzwi i Josha całującego Demi w policzek. Czy to normalne, że jestem o nią strasznie zazdrosny? Czas wcielić mój plan w życie.
~~*~~
Witajcie!
Jak widzicie udało mi się dodać rozdział dzisiaj. Mam nadzieję, że miło się go czytało i się nie zawiedliście. Proszę o komentarze, mam kilka spraw:
1. Chciałabym się dowiedzieć skąd macie link do tego bloga i co Was w nim zainteresowało. :))
2. Jeśli macie jakieś uwagi, co do mojego stylu pisania - piszcie! Postaram się zmienić.
3. Macie bloga, Tumblra lub cokolwiek innego czym chciałybyście się podzielić? Dawajcie linki, chętnie zobaczę! :D

Dziękuję, Kocham Was ♥

5 komentarzy:

  1. 1. Od ciebie.
    2. Świetny, nie musisz zmienić.
    3. Już znasz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdzial. Popłakalam sie... xD ciekawe co Louis kombinuje... hmm... :D
    1. Twojego bloga znalazlam w google. (Teraz to juz sama nie wiem jak) xD a zainteresowal mnie twoj styl pisania i fakt ze oprocz 1D w opowiadaniu wystepuje tez Justin i Demi. :)
    2. Nie mam zadnych. Piszesz swietnie ;*
    3. i-dont-wanna-fall-in-love.blogspot.com
    stay-with-me-set-me-free.blogspot.com
    i-cant-love-alone.blogspot.com ---> blog jeszcze nie ruszyl, premiera jest planowana na 1 lipca ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. 1.Znalazłam go w necie
    2.zajebiście go piszesz i nie mam żadnych uwag

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. Dokładnie nie pamiętam. Chyba z innego bloga. Zainteresowało mnie w nim oczywiście twoje opowiadanie. ;P Świetnie piszesz. ;> Pewnie już to pisała, ale nie zaszkodzi powtórzyć. :)
    2. Nie mam żadnych uwag. Mogłabyś tylko częściej dodawać. ;P Ale to chyba każdy by tak chciał.
    3. Mam bloga, ale chyba już go znasz. ;>
    http://gardenof-stories.blogspot.ru/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ♥ bardzo,ale to bardzo mi się podobał <33333
    Z niecierpliwością czekam na kolejny xd

    OdpowiedzUsuń