***Zayn***
Wstałem
bardzo wcześnie, bo o 8.00. Zszedłem po cichu na dół, żeby nikogo nie obudzić.
Poszedłem do salonu, a tam co?! Demi śpi wtulona w tego idiotę! Kurwa! Jak oni
mogli mi to zrobić?! Nie będę zwracać na nich uwagi. Dziewczyna uśmiechnęła się
przez sen. Dobra, kogo ja próbuję oszukać?! Nie mogę! To boli, cholernie boli!
To ja powinienem być na jego miejscu. Poszedłem do kuchni i otworzyłem lodówkę.
Tak, moje podejrzenia okazały się trafne. Trzeba jechać do sklepu. Zrobimy to
później. Wziąłem wodę i nalałem do szklanki. Napiłem się. Zobaczyłem, że
podchodzi do mnie Liam.
- Ładnie
razem wyglądają, nie uważasz?
- Tak,
zajebiście - odpowiedziałem ze złością.
- Co jest?
- Nie, nic -
nikt nie może się o tym dowiedzieć. Przynajmniej na razie.
- W końcu
się dowiem. - zmrużył oczy.
- Jasne,
jasne. - gdy to rzekłem poszedłem do swojego pokoju. Chwilę później odpłynąłem
w krainę Morfeusza.
***Demi***
Obudziłam się
w ramionach Louisa. Nie powiem, całkiem miło. On uśmiechnął się do mnie.
- Dzień
dobry.
- Dzień
dobry. Jak się spało?
- Wspaniale,
a tobie?
- Też. -
Wstałam i poszłam do kuchni. Daddy uśmiechnął się tajemniczo.
- Co? -
spytałam nie wiedząc o co chodzi.
- Słodko
razem wyglądacie.
- Dzięki - powiedziałam rumieniąc się.
- Nie ma za
co - zaśmiał się.
- Co dzisiaj robimy?
- Centrum
handlowe, kino, park, ZOO, basen, wesołe miasteczko. Do wyboru do koloru.
- Ok, idę
się przebrać, a potem obudzę chłopaków.
- Pomóc ci?
- Nie, już
nawet mam pomysł jak to zrobię. - uśmiechnęłam się złośliwie. Poszłam do
łazienki. Wzięłam prysznic i poszłam do garderoby. Swoją drogą cały czas nie
mogę uwierzyć, że ją mam! W każdym razie weszłam tam i szukałam zestawu około
dziesięć minut. Postawiłam na morskie szorty, białą bluzkę z ustami, trampki z
Wielką Brytanią, czarne okulary przeciwsłoneczne i prawą połówkę bransoletki.
Drugą ma Jus. Czas ich obudzić. Niall. Weszłam do jego pokoju i wskoczyłam na
łóżko.
- Czego? -
powiedział śpiący.
- Wstawaj,
szkoda tak pięknego dnia!
- Jeszcze
pięć minut, mamo. – mruknął przewracając się na drugi bok.
- Ok, w
takim razie sama będę musiała zjeść śniadanie.
-
Śniadanie?! Gdzie?! Co?! Jak?! – spadł z łóżka. Wziął mnie na ręce i zaniósł do
kuchni. – Mówiłaś o czymś?
- Debil –
zaśmiałam się.
- Ej, ranisz
– udawał, że płacze.
-
Przepraszam, nie chciałam cię zranić.
- Wybaczę ci
pod warunkiem, że zrobisz mi coś dobrego – dosyć dziwnie na niego
spojrzałam. Poczułam jak ktoś całuje
mnie w policzek.
- Twoja
kuzynka jest zboczona.
- A co
takiego zrobiła? – zapytał z poranną chrypką.
-
Powiedziałem, żeby zrobiła mi coś dobrego, a ona dziwnie się na mnie
popatrzyła. – Harry wybuchł śmiechem.
- Dobra, to
ja pójdę obudzić Bad Boy’a! – ruszyłam w kierunku drzwi chłopaka.
- Demi, Demi
– szeptał przez sen.
- Wstawaj –
powiedziałam takim samym tonem jak on do jego ucha.
- Co?
- Śniadanie
już zrobione.
- Ok, zaraz
wstanę. – rzekł gdy już zamykałam drzwi.
- I jak? –
uśmiechnął się Irish Boy
- Powiedział,
że zaraz wstanie.
- Dobra, to
co dziś robimy? – usłyszałam za sobą głos Malika.
- Centrum
handlowe. – zdecydował marchewkowy.
- Tak, tak,
tak! – zaczęłam skakać i klaskać w ręce. Chłopcy zaczęli tarzać się po podłodze
ze śmiechu.
- Za godzinę
zbiórka na dole! – zarządził Horan. Postanowiłam zrobić wszystkim śniadanie.
Naleśniki a’la Demi Williams! Chłopcom bardzo zasmakowały za pierwszym
razem, więc i teraz się ucieszyli. Po
posiłku wsiedliśmy do auta, włączyliśmy radio i usłyszeliśmy wywiad z Justinem:
- Słyszałam
o nowej piosence. Możesz nam o niej opowiedzieć?
- Jest ona
dedykowana wszystkim Beliebers z myślami samobójczymi, jednak szczególnie
chciałbym zadedykować ją Demi.
- Właśnie.
Demi Williams. Wiele osób twierdzi, że jesteście parą, to prawda?
- Nie,
jesteśmy przyjaciółmi.
- Jednak
widzieliśmy kilka zdjęć na których się całujecie.
- A to… -
zaśmiał się – Nie, to nic takiego. Robimy to tylko dla zgrywy. Mina ludzi jest
bezcenna. Na przykład w supermarkecie powiedziałem „najlepsi przyjaciele na zawsze”
i ją pocałowałem. Zobaczyłem sześcioletnią dziewczynkę. Jej mina? Nie do
opisania! – na samo wspomnienie tego się uśmiechnęłam.
- Macie
bransoletki przyjaźni.
- Tak, to
dwie połówki serca. Dems ma prawą. W przyszłości chciałem wytatuować sobie jej
imię – zdziwiłam się. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Będę musiała się nad tym
zastanowić.
- Przed
państwem Justin Bieber. Dziękuję za wywiad.
- To ja
dziękuję, że mogłem tu przyjechać. – Lokers wyłączył radio. Banda spojrzała na
mnie.
- Co?
- To z
szestolatką to prawda?
- No raczej.
Juju nigdy nie kłamie. – przez resztę
drogi się nie odzywałam. Weszłam do galerii. Jaka ona wielka! Reszta podeszła
do mnie i zaprowadziła do jakiegoś sklepu. Boskie ciuchy! Wzięłam kilka rzeczy
i weszłam do przymierzalni. Założyłam pierwszą bluzkę i wyszłam.
- I jak?
- Bierz ją –
usłyszałam. Weszłam z powrotem i zdjęłam koszulkę.
Zaczęłam wkładać czerwoną
sukienkę, jednak zobaczyłam, że jest w
niej zamek.
- Może mi
ktoś pomóc?
- Tak, już
idę – zobaczyłam Lou. – W czym ci pomóc?
- Zapniesz?
– chłopak podszedł do mnie i zaczął robić to, o co go poprosiłam.
- Wyglądasz
cudownie. Musisz ją kupić - zaczęłam przeglądać się w lustrze.
- Nie, źle
na mnie leży.
- Żartujesz?
– objął mnie od tyłu. – Wyglądasz idealnie.
***Louis***
Demi wyglądała
naprawdę cudownie, jak anioł. Oczywiście zaczęła zaprzeczać. Chciałem jej
pokazać, co ja widzę. Obróciłem ją i objąłem od tyłu.
- Zobacz,
idealnie podkreśla twoją talię – przejechałem dłonią po miejscu, o którym
mówiłem. – kolor pasuje do twoich oczu, a całość wygląda niesamowicie. –
obróciłem dziewczynę w swoją stronę i spojrzałem na usta. – Jesteś piękna –
wymsknęło mi się.
- Dzięki. –
zarumieniła się, więc spuściła głowę.
- To urocze.
– podniosłem jej podbródek. Spojrzałem w jej oczy. Zacząłem się powoli zbliżać,
chciałem zobaczyć czy ona tego chce. Po chwili delikatnie ją pocałowałem.
Odwzajemniła ten gest, więc go pogłębiłem. Jej usta smakowały tak idealnie. Po
chwili usłyszeliśmy jak zasłona przebieralni się odsunęła, chciałem, żeby
ktokolwiek tam stał zobaczył to. Jednak po chwili musieliśmy to zakończyć.
Odsunąłem ją od siebie i się uśmiechnąłem. Spojrzałem w stronę ktosia, który
stał w wejściu. Chłopaki. Zaśmiałem się i złapałem dziewczynę za rękę, ona
znowu się zarumieniła i spuściła wzrok.
- Ty miałeś
jej zapiąć tą sukienkę, a nie od razu odpinać. – zaśmiał się Styles. Wyszliśmy
z przebieralni i poczułem na sobie wzrok Malika. Uśmiechnąłem się zwycięsko.
Chodziliśmy jeszcze po sklepach. Dems chciała sama nosić torby, ale jako
dżentelmen nie pozwoliłem jej na to. Rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Nagle
usłyszałem czyjś głos:
- Demi? –
przed nami stał jakiś osiemnastolatek.
***Demi***
- Josh? –
przytuliłam go. – Kopę lat, dosłownie! Co ty tu robisz?
- Mieszkam,
a ty?
-
Przyjechałam na wakacje. Jak żyjesz? – cały czas nie mogłam uwierzyć, że stoi
przede mną.
- Dobrze. A
ty?
- Całkiem
nieźle. – odwróciłam się do zdezorientowanych chłopaków. – To Josh, mój stary
kumpel. Może do nas wpaść? – zrobiłam słodkie oczka.
- Pewnie. –
uśmiechnął się Hazza.
- To Harry,
Liam, Louis, Niall i Zayn. – pokazywałam po kolei. – Chodź. – pociągnęłam go za
rękę. W drodze do domu bardzo dużo gadali. Wydaje mi się, że się polubili.
- Wow! –
powiedział gdy wszedł do naszej willi. Tomlinson poszedł do mojego pokoju i
zostawił tam torby. Zrobiłam wszystkim kawę i usiedliśmy w salonie.
- Skąd się
znacie? – zapytał Loczek.
- Długa
historia. – zaśmiał się szatyn.
- Mamy dużo
czasu. – Liam spojrzał na zegarek.
- W skrócie
to Demi zabrała mi foremkę w piaskownicy, już nigdy jej nie odzyskałem. – robił
smutną minkę. – Co ty z nią zrobiłaś? – spojrzał na mnie.
- Gdzieś
powinna być. – wstałam i poszłam jej szukać.
***Josh***
Gdy
zobaczyłem Demi byłem bardzo zaskoczony. Ostatnią osobą której się tu
spodziewałem była właśnie ona. Ucieszyłem się gdy ją ujrzałem. Wyładniała,
nawet bardzo. Chciałbym cofnąć czas, poczekać. Nie uważam, że to był błąd, ale
chciałbym jej to powiedzieć jakoś inaczej. Mam nadzieję, że odnowimy kontakty i
będzie jak dawniej. Gdy kuzyn dziewczyny zapytał skąd się znamy od razu się
uśmiechnąłem.
- Dlaczego
przestaliście się spotykać?
-
Powiedziałem, że ją kocham. – spuściłem wzrok. - Chciałbym odnowić kontakty. Mam nadzieję, że
mi się to uda. – spojrzałem na mulata i paskowatego. Patrzyli na mnie jakoś
dziwnie. Jakby z zawiścią. Trudno, będą musieli przeżyć.
- Czemu
jesteś na Jamajce?
- Studiuję
prawo. – wszyscy spojrzeli na mnie z podziwem. – Nie wyglądam?
- Nie. Co
robisz w wolnym czasie?
- Jeżdżę na
desce i motorze. – kuzyn Demi chciał jeszcze coś powiedzieć, jednak dziewczyna
weszła do pokoju z foremką! Podała mi ją, a ja się zaśmiałem. Po chwili
patrzenia na zabawkę schowałem ją. Jeszcze chwilę pogadaliśmy i musiałem wrócić
do domu. Oczywiście wymieniliśmy się numerami. Będę musiał do niej zadzwonić.
***Demi***
Już 19.30! O
20.00 przyjeżdża Justin!
- Ej,
chłopaki Jussy niedługo przyjeżdża! Muszę się ogarnąć! – wstałam i pobiegłam na
górę. O mało się nie zabiłam, ale czego nie robi się dla ładnego wyglądu.
Przebrałam się i związałam włosy w kok.
Nie malowałam się, chciałam wyglądać
naturalnie.
- Kochanie!
– usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Odwróciłam się.
- Justin! –
rzuciłam mu się na szyję. On podniósł mnie i nami zakręcił. – Tęskniłam.
- Ja
bardziej. – postawił nas. -Jutro idziemy na koncert.
- Czyj?
- Najlepszego,
najprzystojniejszego, najsłodszego i najfajniejszego piosenkarza na świecie.
- Cody
Simpson?
- Nie.
- Bruno
Mars?
- Nie-e.
- Michel
Musso?
- Chyba się
obrażę.
- Justin Timberlake?
- Blisko.
- Justin Bieber?
- Tak! –
zaklaskał w dłonie.
- O mój
boże! Ja go kocham, jutro spełni się moje marzenie. – zaczęłam udawać, że
płaczę ze szczęścia.
- Czy ty
śmiejesz się z moich Beliebers? – pokiwał palcem
- Jakżebym
mogła śmiać się z mojej rodziny?
- Jesteś
Belieber? I ja nic nie wiem? – zaczął mnie łaskotać.
- Justin,
proszę! Puść mnie! Błagam! – płakałam ze śmiechu. Po jakiś piętnastu minutach
weszli chłopcy.
- To nie to
na co wygląda. – powiedziałam gdy wszyscy zobaczyli nas w dwuznacznej sytuacji.
-
Zabezpieczyliście się? – Harry dziwnie pokiwał brwiami. Zrzuciłam Biebera z
siebie.
- Ja
pierdole, jaki zboczeniec! – walnęłam facepalma.
- Nie
przeklinaj, bo to kurwa w chuj nie ładnie. – dostałam w ramię od Jusa.
- Debil! –
zaczęłam go dla zgrywy wyzywać.
- Głupek!
- Sukinsyn!
- Suka!
- Skurwysyn!
- Kocham
cię.
- Aww, a ja
ciebie. – przytuliłam go.
- Nie
ogarniam was. – Nialler pokręcił głową z politowaniem.
- Kochanie,
nas się nie ogarnia. Nas się kocha. – mrugnęłam do niego. – A co ja jutro
założę? – przypomniałam sobie o koncercie. Zaczęłam biegać po pokoju jak
pojebana i rozrzucać moje ubrania.
- Podoba mi
się. – powiedział Justin trzymając moje czarne stringi, które wcześniej były na
jego głowie. – Musisz mi się kiedyś w nich pokazać.
- Mocno cię
główka boli? – wyrwałam mu bieliznę.
- Trochę. –
dotknął miejsca, o którym wcześniej mówiłam.
- Gdzie
dzisiaj nocujesz?
- No wiesz…
- podrapał się po karku. – pomyślałem, że nie obrazilibyście się gdybym u was
przez jakiś czas mieszkał. – spojrzałam na chłopaków. Uśmiechnęli się.
- Będziesz
spał ze mną. – ziewnęłam.
- Chodź,
idziemy spać. – zaśmiał się. Prawie wszyscy wyszli, w pokoju zostałam tylko ja
i Justin.
- Idę się
przebrać. – wzięłam moją jakże sweetaśną piżamkę i zniknęłam za drzwiami
łazienki.
- Może ci
pomóc? – usłyszałam męski głos.
- Nie,
dzięki. Poradzę sobie. – wzięłam prysznic, umyłam zęby, przebrałam się i
wyszłam. Po chwili Jus poszedł tam gdzie ja. Pół godziny później już był
przebrany. Położyłam się na łóżku i wtuliłam w przyjaciela.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
– Jutro zapowiada się super dzień, już niedługo spałam.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Witam!
Kocham was i pozdrawiam! xx